Oryginalne gry, a polska rzeczywistość

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W latach 80-tych gry zdobywało się od kolegów albo idąc na giełdę. Gdzieniegdzie były jeszcze „studia komputerowe” gdzie bez przeszkód można było dostać pirackie składanki nagrywane na taśmach Stilon albo Basf. Bardzo nieliczni mieli coś takiego jak „oryginał” – najczęściej od dobrego wujka z Niemiec albo taty z Chicago. Pamiętam jak w jednym takim sklepie w Krakowie za szklaną gablotą, niczym w ołtarzyku było kilka oryginalnych pudełek z grami na Atari. I stały tak lat kilka, dzieciaki lizały szybkę wystawy, a rodzicom w głowie się nie mieściło że można wydać 10x więcej na jakąś grę, która w dodatku mogła być totalnym badziewiem. Kopiowało się na potęgę, więc w zasadzie każdy mógł zagrać we wszystko co było na naszym rynku.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Tymczasem na zgniłym cywilizowanym zachodzie gry wydawano jak trzeba w pudełkach i z instrukcjami. Niektóre tytuły miały genialne małe kartonowe opakowania z grafikami które rozpalały wyobraźnię dzieciaków. Gdybym wtedy sam zobaczył takiego gościa z giwerą, plującego ogniem do czołgu z lecącym w tle helikopterem, a wszystko to skąpane w morzu ognia to zanudziłbym rodziców na śmierć żeby mi tą grę kupili. Dzisiaj w miarę możliwości nadrabiam zaległości za własne kieszonkowe i powoli buduję retro kolekcję. Kiedyś przyjdzie taki dzień w którym zabraknie mi miejsca na półce

OLYMPUS DIGITAL CAMERA