„Good morning, Mr. Hunt”

impossible

Mission Impossible to obok Jamesa Bonda moja ulubiona seria w klimatach szpiegowskich. Korzeniami sięga głęboko w okres zimnej wojny kiedy to w 1966 wypuszczono pierwszy sezon serialu. Ponieważ temat był chwytliwy i ludzie chętnie oglądali jak agenci IMF infiltrują wrogie placówki za żelazną kurtyną to całość zamknęła się w  170 odcinkach ( 7 sezonów ).

Na potrzeby scenariusza wymyślano różne państwa położone głównie gdzieś w Europie wschodniej albo w republikach bananowych. Umieszczano tam akcję kolejnych odcinków, a głównym przeciwnikiem byli źli komuniści i dyktatorzy. I co ciekawe wszyscy mieszkańcy zawsze nawijali płynnie po angielsku, od sprzątaczki po urzędnika. Wszystkie napisy pojawiające się w kardach – na elewacjach budynków czy dokumentach też były oczywiście w języku Szekspira, a prosiło się np. o klimatyczną cyrlicę. W kolejnych sezonach rolę złego wujka przejął tajemniczy Syndykat, który pojawia się także w najnowszej odsłonie filmu.

Czasami dla oszczędności w budżecie scenografia powtarzała się w kolejnych epizodach i tak np. jeden budynek i jego wnętrza sfilmowane z kilku stron grały różne tajne ośrodki albo ambasady. Znanym motywem były też maski zakładane przez agentów IMF mające upodobnić ich do innych osób. Uproszczenie i umowność tego rozwiązania zawsze mnie cholernie irytowały ponieważ kwestie innego wzrostu, wagi czy głosu były wyraźnie ignorowane.

Z dzisiejszego punktu widzenia serial razi naiwnością, brakiem twistów fabularnych czy elementów zaskoczenia. I chociaż jestem wielkim fanem MI to byłem w stanie przebrnąć tylko przez kilka odcinków.

Serial po przerwie powrócił w 1988 na dwa kolejne sezony i nadawano go także w Polsce. Był zdecydowanie lepszy od poprzednika i nawet dzisiaj można przełknąć większość odcinków.

mission-2b

 

Kolejny rozdział Mission Impossible zaczął się w 1996 kiedy do kin wszedł pełnometrażowy film. Z powodzeniem nawiązywał do serialu – misja w Europie wschodniej (Praga), sceny w ambasadzie czy zakładanie masek.  Tom Cruise wpasował się jak ulał do roli Ethana Hunta i na dodatek w kolejnych częściach wygląda coraz młodziej; taki nasz Ibisz.  Pomijając fatalną dwójkę to każdy kolejny film podwyższa poprzeczkę. Po sukcesie najnowszej części także mocno nawiązującej do serialowych korzeni już zapowiedziano że pojawi się „szóstka”.

mission-4

A co z grami ? Posucha drodzy Państwo. Coś tam ukazało się na 8-bitowego NESa, ale gra nie była warta uwagi i zniknęła w mrokach retro. Dopiero na Nintendo64 wydano porządne MI na podstawie filmu z  Tomem Cruise’m. W swoim czasie był to niezły tytuł, ale dzisiaj ciężko się na niego patrzy głównie przez ohydne kartonowe modele postaci. Jednak większość gier 3D starzeje się brzydko; co innego radujące nasze oczy piękne sprite’y 2D. W 2003 wydano jeszcze MI: Operation Surma na PS2 nie nawiązujące do żadnego z filmów. W recenzjach gra wypadła średnio, ale ja bawiłem się dobrze bo po latach przerwy znowu mogłem wskoczyć w gacie Ethana Hunta. Od tej pory licencja leży i czeka na kolejną odsłonę. Dobrze że przynajmniej będzie nowy film

mission-3