Ustawa antypiracka

gielda_01

Rok 1994 był w pewnym sensie przełomowy. Wprowadzono wtedy ustawę o prawie autorskim i wydawało się ze „swobodny” handel oprogramowaniem, filmami i muzyka zniknie z dnia na dzień. Prasa straszyła piratów gigantycznymi karami finansowymi i wieloletnim więzieniem, a gracze przyzwyczajeni do szybkiego i taniego dostępu do nowości mieli zostać odcięci od źródełka. Tymczasem rzeczywistość potraktowała nas w miarę łagodnie. Najpierw powoli z handlu lewizną wycofywały się sklepy komputerowe w zamian wystawiając na półki nieliczne pudełka z oryginałami. Jeżeli wcześniej człowiek wyrobił sobie kontakty to mógł jeszcze przez jakiś czas liczyć na nagrywanie „spod lady”. Sam przynosiłem do zaprzyjaźnionego sklepu listę gier do nagrania i wieczorem odbierałem paczkę dyskietek ze świeżym softem – pełna konspiracja.
Giełdy trzymały się znacznie dłużej. W kilka miesięcy po wprowadzeniu ustawy np. Elbud w Krakowie funkcjonował po staremu. Dyskietki, kasety, cała lewizna nadal leżała na stoiskach, a każdy handlarz liczył, że w łapy policji wpadnie konkurencja. Z czasem miało miejsce kilka nalotów więc piraci wprowadzili plan B. Na stołach zamiast nagranych nośników pojawiły się ksera okładek filmów, gier płyt z muzyką. Stałych handlarzy zastąpiły małolaty i studenci, którzy robili za kurierów. Klient zamawiał towar a sprzedawca leciał na zaplecze skąd przynosił nagrane CDki, pieniądze do ręki i do widzenia. Żadnych pogadanek i zawierania znajomości. Wiedza sprzedających ograniczona do „nie znam tej gry, zapytam kolegi” ,a wcześniej było przynajmniej „fajna platformówka, będziesz zadowolony” . Niestety wraz z odejściem starej gwardii zniknęło towarzyskie oblicze giełdy i skończyła się pewna epoka.