Beast 2

beast-2

Ehhh, gdyby każdy tytuł starzał się tak godnie jak Shadow of the Beast 2. Kwintesencja mrocznego fantasy zaczynała się od niepokojącego intro i genialnej muzyki w menu. Czasem odpalałem grę tylko po to żeby słuchać tego kawałka. A później był już świat Karamoon pełen dzikich bestii, diabłów i wojowników którzy damom się nie kłaniają oprawiony w świetną grafikę z paletą kolorów ograniczoną do „ponurych” i efektem paralaksy po to żeby zbudować odpowiedni klimat. I  gdzieś w tle majaczyły góry z tajemniczą twierdzą o której niektórzy kumple, których poniosła wyobraźnia opowiadali różne niesamowite historie na czele z tym, że miał tam być ukryty poziom prowadzący do alternatywnego zakończenia. Kto grał ten pewnie pamięta też kod „Ten Pints” dający nietykalność bez którego nigdy bym SOTB 2 nie ukończył.