Jak zostałem Atarowcem – część 1

atarynka

„Jak zostałem Atarowcem”. Poniższa retrospekcja oparta jest na autentycznej historii

Przed dniem „zero” nie miałem swojego komputera, a wszystkie 8-bitowe maszyny oglądałem u znajomych rodziców którzy takowe kupili do pracy (mniej) i zabawy (bardziej). Dlatego też wizyta w krakowskim Pewexsie przy ul. 18 stycznia (kultowe miejsce) związana z zakupem wymarzonego Atari 800 XL była najbardziej odświętnym dniem jaki mogłem sobie wyobrazić.

Dzień 0 – W sklepie wpatruje się w mały kolorowy telewizor na którym sprzedawca pokazuje nam sposób obsługi komputera wgrywając grę Pitfall. Tata skrzętnie notuje co robić po kolei, a ja nie mogę oderwać wzroku od tych kilku pikseli na krzyż. Zapamiętuję tylko, że podobno magnetofon to najczulszy element zestawu i mamy być absolutnie cicho podczas wczytywania taśmy. W domu czar pryska bo okazuje się że telewizor Otake nie chce złapać sygnału antenowego. Ja we łzach, tata czerwony, mama idzie zapalić na balkon.

Dzień 1 – Pojawił się wujek dobra rada, który poskładał wszystko do kupy i wreszcie na ekranie pojawił się migający kursor z napisem Ready. Resztę dnia spędziliśmy wspólnie na przeszukiwaniu jaskiń (Pitfall), rozwalaniu mostów (River Raid) i plądrowaniu grobowca (Montezuma).

Dzień 5 – W szkole kumple już wiedzą, że stoi u mnie takie cudo techniki i można wpaść je zobaczyć, a nawet zagrać. Znajdują się też pierwsi chętni na wymianie kaset i „opisów”. Życie gracza powoli nabiera tempa.

Dzień 20 – Idziemy z tatą na giełdę „Pod karlikiem” głownie po to żeby wymienić VHSy, ale mam obiecane, że gier tez poszukamy. Na miejscu był spory tłum bo w końcu to było miejsce gdzie człowiek łyknął trochę zachodniego świata – filmy, muzyka, czasopisma. Były też oczywiście gry i to w sporych ilościach. Handlarze nagrywali na taśmy składanki więc za przyzwoite pieniądze dostawałem solidny zestaw tytułów. I nie pamiętam żebym wybrzydzał. Brałem wszystko jak leci nie patrząc na gatunki ani datę wydania. Wtedy każda gra była nowa i otwierała bramy do wirtualnego raju.

C.D.N.