Mordobicia na licencji

Klasyczne chodzone bijatyki z przełomu lat 80/90-tych opierały się o powtarzalny schemat: samotny mściciel przebija się przez miasto pełne oprychów tłukąc ich w obskurnych dzielnicach.  Gdzieś obok utartych schematów pojawiały się gry próbujące wnieść powiew świeżości chociażby z wykorzystaniem różnych licencji. Pierwsze było Konami które w 1990 roku zaatakowało z Teenage Mutant Hero Turtles czyli tytułem opartym na popularnym serialu animowanym. Produkcja szturmem zdobyła salony gier głównie z powodu dobrego zbalansowania rozgrywki, która była niezwykle przystępna dla niedzielnych graczy. Żółwie Ninja śmigały po ekranie  siejąc niemałe spustoszenie w szeregach wroga w czym pomagały łatwe do wykonania kombinacje ciosów i długie paski energii, rzecz niespotykana w typowej grze arcade. W krótkim czasie pojawiły się wersje gry na wszelakie komputery domowe ale niestety żadna z nich nie zbliżyła się do wysokiej jakości oryginału. Idąc za ciosem w Konami ponownie postawiło na kreskówkowy świat tym razem zabierając się za chodzoną bijatykę opartą na kultowym serialu The Simpsons. W grze pojawiła się cała plejada znanych z telewizyjnego tasiemca postaci i miejscówek. Automat arcade wyposażono w zestaw czterech kontrolerów dzięki czemu można było grać całą ekranową rodziną i wprowadzać kooperacyjne ciosy specjalne. Ciekawe, że w owym czasie jedyna konwersja dostępna była na C64 w wersji dyskietkowej i oficjalnie nie opuściła granic USA, a szkoda bo port był całkiem udany. Królem kreskówkowej grafiki był jednak Asterix, który swoją doskonałą oprawą i tonami humoru przyciągał graczy jak magnes. Przy okazji tworzenia bijatyki z Galami przygotowano dziesiątki rysunków postaci i scenerii dzięki którym gra wiernie oddawała ducha komiksu. Klimat podkręcały pojawiające się przy ciosach dymki „Pifff” i „Bam” czy gwiazdki wirujące nad głowami ogłuszonych postaci.