Giełda A.D.1993

Z pamiętnika amigowca – Wyprawa na giełdę komputerową

PIĄTEK – 21 Maj 1993

Powrót ze szkoły i fajrant. Starzy coś tam pytają co było na lekcjach i czemu znowu są wzywani do dyrektorki, ale w sumie mam to już w pompie i mogę zacząć myśleć o rzeczach najważniejszych czyli o grach. Jutro sobota więc czeka mnie długo wyczekiwany wyjazd na giełdę komputerową po dostawę świeżego softu dla mojej Amigi.

Trzeba więc rozpocząć zakrojone na szeroką skalę przygotowania. Najpierw staram się zrobić spis gier o których mówili kumple. Coś tam wspominali, że lada moment na „Przyjaciółkę” ma wyjść pogromca Street Fightera 2, Mortal Kombat. Ktoś już widział na automatach i podobno to mocna krwawa jatka z tryskającą juchą i rozrywanymi ciałami. Idealnie pasuje w moje klimaty więc zapisuję tytuł na szczycie listy. Dalej przeglądam kilka numerów Top Secretu i Secret Service w poszukiwaniu gier, których jeszcze nie mam. I tak trafiam na opis do Monkey Island 2. To genialna przygodówka z obłędną grafiką prosto od Lucasarts, ludzi którzy dali nam Maniac Mansion i Indianę Jonesa. Ale…. Jasna cholera! 11 dyskietek?! Ehhh… Musiałbym poświęcić całą kasę na nagranie jednej gry. To już chyba lepiej poczekać i skrzyknąć się z sąsiadem na spółkę. A właśnie, dyskietki. Przeliczam i widzę, że wolnych mam 7 sztuk. Kurde bele muszę więc poświęcić jakieś trzy nośniki na wykasowanie zawartości. Dobra, polecą jakieś słabe tytuły w które w ogóle nie gram. No i warto zrobić zapas dwóch sztuk i mieć je awaryjnie gdyby któryś nośnik padł podczas przegrywania na giełdzie. No to lista gotowa: Alien Breed 2, Walker, Zool, Brutal Sports Football. Same zręcznościówki bo symulatory i strategie już mi się przejadły. Zresztą nadrobię je na PC jak go w końcu niedługo dostanę. Czas w kimono bo rano wyjazd!

SOBOTA – 22 Maj 1993

Wczesna pobudka, szybki sprint z psem na podwórko, śniadanie w tempie równie ekspresowym i już mogę jechać w kierunku ziemi obiecanej. W autobusie przeglądam jeszcze najnowszy numer Świata Gier Komputerowych bo może akurat jeszcze jakaś gra przykuje moją uwagę. W tłumie pasażerów da się wyłapać „swoich”. Z kieszeni kurtek wystają paczki Verbatimów, pod pachą cenniki sprzętu komputerowego i przyciszone rozmowy o sposobie na rozbudowę bazy w Dune 2. Wreszcie po pół godzinnej jazdy wysiadka na docelowym przystanku. Stąd jeszcze jakieś 10 minut piechotą w kierunku budynku Elbudu pod którym co tydzień w weekendy odbywa się giełda. Po drodze mijam dziesiątki osób wracające z łupami. Pytam kogoś czy może mi dać swój bilet wstępu skoro jemu już nie jest potrzebny. Udaje się! W końcu to złotówka w kieszeni, a  po kilku takich wejściach robi się z tego kwota na nagranie dodatkowej dyskietki. Dopadam wreszcie do wejścia głównego skąd następuje szybka ocena w które miejsce udać się najpierw. Decyduje się jako pierwsze zrobić obchód po stoiskach na zewnątrz budynku i przyjrzeć się wywieszonym spisom z nowościami. Przeciskam się więc przez tłum osób smakując otoczenie wszystkimi zmysłami. Z jednej strony ktoś głośno dyskutuje co nowego wyszło jeszcze na Atari, z drugiej jakieś dzieciaki wykłócają się z handlarzem, że nagrał im nie to co trzeba, gdzieś indziej klienci przeglądają zachodnie czasopisma z grami pełne kolorowych screenów wydrukowanych na nieosiągalnym u nas kredowym papierze. A nad całym tym polem elektronicznej bitwy unosi się zapach kiełbasek z rusztu co z marszu wymusza zachowanie należytej uwagi w tłumie. W końcu nie raz ktoś przejechał mi tacką z musztardą po kurtce. Przyglądam się ofercie kilku stoisk i szybko notuję wydane w tym tygodniu nowości na Amigę. Mortal Kombat niestety nie ma, ale widzę dwa-trzy tytuły, które na pewno warto nagrać chcociaż będzie to wymagało poświęcenia któregoś ze spisanych wcześniej tytułów. Szybka analiza i z listy wylatuje Zool, dodam jedną dyskietkę z zapasu i w ten sposób kupię Desert Strike, które pokazywali w zapowiedziach w Secret Service. No dobra to teraz biegiem do środka budynku do mojego etatowego sprzedawcy. Po drodze mijam jakiś szarpiących się chłopaków i z krzyków wnioskuję, że jeden chciał „pożyczyć” sobie myszkę ze stoiska. Cwaniaków i złodziei tu nie brakuje, w końcu to giełda i takie rzeczy się zdarzają. W środku od razu uderza we mnie gęste od papierosowego dymu powietrze zmieszane z charakterystyczną wonią przypalonej elektroniki. Ciasno jak w ruskim czołgu, ale w końcu docieram do stoiska. Czekam 5 minut w kolejce po czym czytam sprzedawcy listę gier do nagrania i podaję paczkę dyskietek. Na szczęście ma wszystko i grał już w Desert Strike – podobno gra super, akcja non-stop, czujesz się jakbyś był na misji w Zatoce Perskiej. Jaaaa… Nie mogę się doczekać jak sam uruchomię to w domu. Pytam przy okazji o Mortala, ale nie ma żadnych konkretów. Tymczasem trwa kopiowanie i nagle przy jednej dyskietek X-Copy wywala błąd pokazując na ekranie charakterystyczne czerwone kółka. Shit! Na szczęście mam jeszcze jakiś zapas więc dalej idzie gładko i po kwadransie mam już komplet gier. Szybka zapłata i na odchodne handlarz rzuca jak zwykle „Przyjdź za tydzień, będzie kilka nowych hitów”. Daję szybkiego dyla na przystanek żeby jak najszybciej znaleźć się w domu i posprawdzać gry. 

NIEDZIELA – 23 Maj 1993

Wczoraj nie miałem już kiedy uzupełniać pamiętnika. Całe popołudnie siedziałem przed monitorem i łoiłem w giełdowe zdobycze. Miałem jeszcze to szczęście, że rodzice wyjechali na resztę dnia do babci zostawiając mnie w domu i licząc, że będę wkuwał do testu z matematyki. Na wszelki wypadek zabrali mi kabel zasilający od monitora żeby mnie nie kusiło granie. Biedaki nie wiedzą, że w szafce mam schowany zapasowy przewód J No a jak te gry? Rewelacja! Alien Breed to wypisz wymaluj film „Obcy: decydujące starcie”, ostra sieczka w kosmicznej bazie opanowanej przez xenomorfy. Walker wygląda niesamowicie z tymi małymi chłopkami biegającymi pod nogami wielkiego robota, Desert Strike to będzie mój hit na najbliższe tygodnie, nie ma to jak zrobić zadymę wśród oddziałów Saddama. Jedynie Brutal Sports Football odstaje od reszty. Miała być fajna przerysowana odmiana futbolu amerykańskiego, ale jakoś nie mogę się do niej przekonać. Najwyżej wymienię się z kimś na inny tytuł. Generalnie wyjazd uznaję za wyjątkowo udany. Kasa nie poszła w błoto jak to czasem bywa, a najważniejsze, że będę miał w co grać przez najbliższy miesiąc!