Ten jeden etap

Infiltrator – duża gra na małe Atari. Duża bo nie mieściła się w jednym ładowaniu z taśmy więc oficjalnie wyszła tylko wersja dyskietkowa (chociaż C64/ZX miały swoje kasetowe porty gdzie etapy dogrywały się po kolei). W Polsce sprytni piraci próbowali przyciąć grę tak żeby można było ją sprzedawać na taśmie. Wyszło tak, że działał tylko pierwszy etap… Ale do cholery jak on wyglądał! Misja zaczynała się za sterami super śmigłowca bojowego, którym nasz agent musiał dotrzeć do bazy nieprzyjaciela. Zadanie niby tajne ale można było zrobić dużo hałasu odpalając po drodze rakiety do wrogich celów. Grafika ryła beret bo w której innej 8-bitowej grze widać było tak precyzyjnie wykonaną kabinę z rękami pilota trzymającymi wolant? Na dodatek w tle rozpościerał się elegancko narysowany krajobraz z górskimi szczytami na horyzoncie.  Dla podkręcenia klimatu można było sobie zaserwować jakiś odcinek Airwolfa i tyle wystarczyło do dobrej zabawy.