Postrzeleńcy

Gier opartych na filmach na Atari specjalnie nie było. Jak chciałem zagrać w Robocopa, Platoon albo Batmana to musiałem się wpraszać do kolegów, ewentualnie pozostało mi przeglądać obrazki w Bajtku. Ale jak już coś się trafiło to z reguły z górnej półki. The Goonies to idealny przykład jak z rewelacyjnego filmu katowanego na VHS zrobić porządną grę na 8-bitów. Kilka etapów podążających śladem przygód ekranowych bohaterów plus wyobraźnia wchodząca na wysokie obroty pozwalały uwierzyć że te zlepki pixeli to Mike, Data, „Baleron” i „Buźka”. Wszystko było OK oprócz kasetowego systemu multiload w którym każdą planszę wgrywało się osobno z taśmy. Zgon oznaczał zabawę w przewijanie kasety w magnetofonie, trafienie w odpowiedni numerek licznika, a potem oczekiwanie na ponowne dogranie pierwszego etapu. Ale było warto jak cholera!