Strike Commander – zabójca procesora 386

Od zawsze byłem fanem wirtualnego latania w przestworzach szczególnie jeśli pod skrzydłami miałem podczepione silne środki perswazji w postaci naprowadzanych pocisków i śmiercionośnych bomb. W czasach dominacji 8-bitowców na wiele nie mogłem sobie pozwolić bo i komputery nie grzeszyły mocą obliczeniową  więc zamiast produkcji szumnie określanych jako symulatory dostałem po prostu gry lotnicze. Fighter Pilot, F-15 Strike Eagle czy Tomahawk oczywiście dawały mi namiastkę bycia pilotem wojskowych maszyn, a niedostatki oprawy dopowiadała bujna wyobraźnia.

[Czytaj dalej…]

Piraci

Pływało się po Karaibach… Giełdowa mapa z gry Pirates!. Nie da się ukryć, że był to kawałek świata do zwiedzania. A w nim rum, kobiety, walki okrętów, ataki na forty, handel i dyplomacja słowem albo szpadą. Tyle emocji na całych dwóch amigowych dyskietkach.

Alternatywna II Wojna

Lucasarts oprócz tego, że wypuszczało kapitalne przygodówki miało też na koncie trzy symulatory lotu. Było wśród nich Secret Weapons of the Luftwaffe w którym można było pilotować eksperymentalne samoloty z okresu II WŚ. Niezły pomysł w dodatku podany w nietypowej oprawie bo zamiast typowej dla gier lotniczych grafiki wektorowej na ekranie latały bitmapowe modele samolotów. Trochę jak Wolfenstein w powietrzu chociaż samolotom ewidentnie brakowało klatek animacji. Jakiś czas temu kiedy odświeżałem sobie ten tytuł trafiłem na serię komiksów Wunderwaffe w których przedstawiono alternatywną wizje Drugiej Wojny w której w 1947 alianci wciąż walczą z nazistami, w powietrzu krążą chmary odrzutowców, szwaby prowadzą tajne eksperymenty na Antarktydzie, a Amerykanie chcą zrzucić swoją pierwszą bombę atomową na Tokio. W Polsce wydano zdaje się tylko 5 numerów, a pozostałe 8 trzeba już sobie czytać po angielsku. Polecam sprawdzić bo to kawał fajnego scenariusza i niezłej kreski. Naprawdę dobra rzecz.

Groza pod DOS’em

Zawsze uważałem, że jedną z największych zalet systemu AD&D była różnorodność dostępnych światów. Sielskie krajobrazy Fearunu, orientalna nuta Zakhary czy wyniszczone pustkowia Athasu dawały wprost nieograniczone możliwości dla Mistrzów Gry. Ale ze wszystkich dodatków jakie przewinęły się przez moje ręce najbardziej ceniłem Ravenloft stworzony z myślą o budowaniu napięcia i przerażenia u graczy przemierzających krainę Barovia nie tylko w poszukiwaniu sławy, ale zwyczajnie po to żeby przeżyć w świecie pełnym wilkołaków, strzyg, zjaw i całej watahy dzieci nocy.

[Czytaj dalej…]

Diuna

Dune 2 z 1992 zawsze traktowałem jako przełomowy tytuł. To wprawdzie nie była pierwsza strategia czasu rzeczywistego, ale to na niej wzorowały się kolejne gry zawierające charakterystyczne elementy tego gatunku jak rozbudowa bazy, gromadzenie armii, zbieranie surowców i możliwość osobistego kierowania praktycznie każdą jednostką widoczną na ekranie. Na Amidze ogrywałem Dune 2 do nieprzytomności przechodząc raz za razem kampanie kolejnymi rodami. Sześć lat później przyszedł remake w postaci Dune 2000. Graficznie wyglądał nieźle szczególnie, że design wzorowano na filmie Davida Lyncha. Jednak od strony rozgrywki było strasznie biednie głównie przez bezmyślne działania komputerowych przeciwników i ogólną odtwórczość. Człowiek był już po paru dobrych RTS’ach (Warcraft, Red Alert, C’n’C) i oczekiwał więcej, a tu taki mocny zawód. Za to staruszka Dune 2 pozostanie na zawsze w mej pamięci

Kosmiczny myśliwiec

Stealth – jedna z fajniejszych atarowskich strzelanek. Szybka gra z płynniutką animacją i niezłą grafiką (kapitalny efekt cieniowanego nieba). Klasyka gatunku – pilot gwiezdnego myśliwca jest ostatnią nadzieją ludzkości przed atakiem obcej cywilizacji. Trzeba dolecieć do wieży widocznej na horyzoncie i zamienić ją w kupę gruzu. Oczywiście jak to w takich przypadkach bywa wśród kumpli atarowców pojawiła się dopowiedziana historia o tym, że owa wieża ma swój osobny etap w którym biegnie się komandosem przez kolejne piętra wieży żeby dotrzeć do reaktora i go wysadzić. W owym czasie tej bajeczki nie zweryfikowałem bo docierałem do połowy gry. Pomógł dopiero Youtube 😉 Dodatkowej misji nie ma

Segal po Polsku

„Cudzoziemiec” – na zdjęciu Steven Segal na tle Pałacu Kultury i Nauki. Jeden z jego ostatnich filmów w których jeszcze sam odgrywał większość scen walk nie korzystając z pomocy dublera. Później się trochę rozleniwił Kaseta wydana w 2003 roku kiedy vhs’y odchodziły już do lamusa. Raptem trzy lata później wydano u nas ostatni film na video i zdaje się że był to „Eragon”.