Epizod IX

To jest trylogia której szukacie. A co z epizodem IX? Po takim sobie Przebudzeniu Mocy i żenująco złym Ostatnim Jedi wypada najlepiej z nowej trylogii. Ale to marne pocieszenie bo jest oczywiście pełen dziur fabularnych, scen które montażysta dodał chyba dla beki i jednozdaniowych wyjaśnień wydawałoby się ważnych wątków. Z pozytywów to film zrobił jak dla mnie dużo dobrego nawiązując do poprzednich epizodów tak, że w niektórych momentach chciało by się wołać „Ja pier%*leeee, ale to jest dobre!!!”. I symboliczna scena na zakończenie dobrze kończy sagę. Dla tych kilku momentów warto było zobaczyć film. Reszta jest dyskusyjna, ale to oczywiście moje zdanie. Po ponad 30 latach od kiedy pierwszy raz zobaczyłem SW na video wreszcie zamykam swój osobisty ranking najlepszych epizodów – 6,5,4, dłuższa przerwa, Łotr 1, Han Solo,3,9,7,2,8,1

P.S. – Billy Dee Williams grający Lando wygląda jakby faceta wyciągnęli z baru i kazali pierwszy raz od dekady zagrać coś przed kamerą…

Prezent

A pod choinkę poproszę nowe Atari najlepiej ze stacją dysków bo tam są fajne gry których nie ma na kasetach (somsiad ma, nie mogę być gorszy). W ostateczności może być magnetofon, ale koniecznie z Turbo bo nie chcę czekać czy Ninja wczyta się po 20 minutach czy wywali błąd. Do tego jakieś taśmy na których będzie Zybex, Draconus, Karateka i Silent Service. A jak by starczyło pieniążków to może do kompletu zielony monitor Unitra to nie będę musiał się prosić o skorzystanie z telewizora w dużym pokoju.

Lot Intruza

Flight of the Intruder – zdaje się, że najpierw widziałem film w którym Danny Glover i Willem Dafoe latali samolotem A-6 Intruder nad północnym Wietnamem, a później zainteresowałem się grą. To chyba jedna z tych nielicznych filmowych adaptacji, której nie przerobiono na zręcznościówkę tylko rasowy symulator lotu. Wprawdzie brytyjskie Amiga Action oceniło grę jako najlepszy flight-sim na Przyjaciółkę, ale jakoś niespecjalnie wzbudzała we mnie emocje. Wolałem polatać w F-117 nad wschodnią Europą 

Champions of Krynn

Moje pierwsze spotkanie ze światem Krynnu nie było specjalnie udane. Ktoś znajomy pożyczył mi amigową dyskietkę z grą Heroes of the Lance opisując ją jako ciekawą adaptację książek z serii Kroniki Smoczej Lancy. Powieści duetu Margaret Weis i Tracy Hickman miałem akurat na tapecie więc liczyłem na dobrą zabawę, ale niestety srogo się rozczarowałem.

[Czytaj dalej…]

Komoda w akcji

Wianuszek chłopaków wpatrzonych w Commodore 64 podczas warszawskich Dni Fantastyki – listopad 1985. Wtedy kontakt z komputerem był niczym odkrycie nowego lepszego świata, jednocześnie wciąż niedostępnego dla większości Polaków. Jedno z najstarszych i jednocześnie mało znanych zdjęć pokazujących komputery w akcji w naszym kraju, wydrukowane w miesięczniku Fantastyka (Luty 1986)

Obrońca korony

Defender of the Crown. Druga gra, którą uruchomiłem na swojej nowiutkiej Amidze (zaraz po Operation Wolf). Byłem świeżo po przesiadce z 8-bitowego Atari więc grafika, którą zobaczyłem na ekranie dosłownie urywała cyce. Niby wcześniej miałem okazję zachwycić się dwoma screenami z gry wydrukowanymi w jakimś czasopiśmie, ale zobaczyć to w ruchu na własnym komputerze to był czysty obłęd. W tamtym dniu nic nie mogło się równać z taką ilością detali i kolorów. I te iście filmowe wrażenia – pojedynki na miecze, turnieje rycerskie, strzelanie z katapulty i scena z ratowaniem pięknej ( i niegrzecznej) damy z opresji. Miód

Ghostbusters: Afterlife

Dzisiaj pojawił się trailer nowej części Ghostbusters i (tutaj ciężkie westchnienie) mnie tym nie kupili. Stara ekipa pogromców już nie wróci, może poza epizodyczna rolą Akroyda i Hudskona, a nowa obsada pod młode pokolenie widzów zupełnie do mnie nie przemawia, za dużo w tym dzieciaków. Reżyseruje Jason Reitman, syn Ivana, który nakręcił pierwsze dwie części. Nie wiem czy ma to być gwarancja sukcesu. Jedyny moment gdzie serducho zabiło mocniej to przejazd Ecto-1. Reszta póki co głęboki ziieeewwwww