Atari z Pewexu

Największy krakowski Pewex, który działał od lat 70 XX wieku. Właśnie w tym miejscu w 1987 kupowaliśmy z rodzicami nasz pierwszy komputer czyli Atari 800XL w zestawie z magnetofonem 1010. Za dolary, a jak? ???? Chociaż trochę lat już minęło to pamiętam kilka momentów z tego wiekopomnego dla mnie wydarzenia. Było tam wydzielone małe stoisko ze sprzętem RTV i właśnie komputerami Atari sprowadzonymi do Polski przez rzutkiego kapitalistę, naszego rodaka Lucjana Wencla. Sprzedawał u nas „leżaki magazynowe”, których na zachodzie nikt nie chciał. Jakoś nie mieliśmy świadomości ani wiedzy, że za grubą forsę nabywamy sprzęt, który w zasadzie nie ma już żadnej komercyjnej przyszłości. Ale co tam! Kojarzę chwilę w której pierwszy raz oglądałem wypakowywanie komputera z pudła na sklepowej ladzie i to jak sprzedawca pokazywał nam jak wczytuje się gry z magnetofonu. Bankowo zapuścił wtedy Pitfall II, który na zawsze wypaliła mi się w pamięci jako pierwsza gra na pierwszy mój własny komputer. Ciekawe, że nie pamiętam co konkretnie kupowałem dzisiaj rano w spożywczym, ale to co się działo wówczas w Pewexsie jak najbardziej

Dark Forces

Dark Forces to był kot! Ze wszystkich FPSów z połowy lat 90-tych ten tytuł wyrwał mi najwięcej godzin z kalendarza. Siadł mi nawet bardziej niż Doom 2 ocierając się o gatunkowy ideał. Spora w tym zasługa osadzenia gry w uniwersum Star Wars gdzie przygotowano historię toczącą się z boku wydarzeń z oryginalnej trylogii (katowanej na VHS do nieprzytomności). Żeby zapewnić sobie pełnie wrażeń miałem nawet kompletną wersję z filmikami i muzyką. Wprawdzie nadal była to giełdowa kopia, ale jednak nieskażona typowymi dla składanek cięciami. Niedługo będzie okazja ponownie ograć Dark Forces ponieważ powstaje oficjalny remaster na blaszaki i konsole podciągnięty do 4K i 120FPSów. Oby nie przepadł gdzieś w deweloperskim piekle bo ta produkcja zasługuje na wznowienie.

Loading Assemble!

Chociaż po tym co się w ostatnich latach odwala w kinowym uniwersum Marvela mogę tylko parsknąć śmiechem i zamknąć ten rozdział na Endgame. Dobrze, że w pamięci pozostanie kilka dobrych filmów z poprzednich faz i przede wszystkim gry video, których przez lata nazbierał się cały worek. W nowym odcinku Loading pochylam się nad historią pixelowych Avengersów. Link w komentarzu

Hill Valley

Z tym postem powinienem się przenieść w czasie „na wczoraj” ponieważ 12 listopada 1955 roku Marty McFly miał jedyną szansę na swój Powrót do Przyszłości. To właśnie wtedy piorun miał uderzyć w budynek ratusza Hill Valley generując niezbędne „1.21 gigawata energii” wehikułu doktora Browna.

Film był na pewno jednym z pierwszych jakie mieliśmy w domu na kasecie video i stanowił nieodłączny składnik żelaznych hollywoodzkich produkcji, które oglądało się na okrągło i bez kszty znudzenia. DeLorean robił na mnie kosmiczne wrażenie, a sceny z pościgu przy centrum handlowym i finałowa jazda ku przyszłości znałem na pamięć co do sekundy i ujęcia. Na drugim miejscu najważniejszych elementów filmu była deskorolka Martyego. Oczywiście musiałem mieć swoją na której szalałbym po osiedlowych chodnikach i czesał różne triki. Deskę owszem dostałem, ale ówczesnej rodzimej produkcji, która przypominała plastikowy odpad do którego ktoś krzywo dokręcił kółka. No więc za dużo na niej nie pojeździłem. Większe nadzieje wiązałem z tym co zobaczyłem w drugiej części filmu. Gdzieś poszła plotka, że deskolotka będzie faktycznie do kupienia bo ktoś opatentował jak to cudo ma działać. Jako że nie było jak tego zrewidować, a mój młodzieńczy umysł wierzył w niemożliwe to parę miesięcy minęło zanim otrzeźwiałem, że z szybowania po szkolnym boisku nici

Mordoklep po Polsku

Dwa polskie mordoklepy, które miały zawojować nasz polski amigowy rynek, a potem może i świat (?). Franko w przeciwieństwie do typowych zachodnich bijatyk postawił na swojskie klimaty. Blokowisko wyciągnięte jak z typowego miejskiego krajobrazu (tutaj Szczecin) z jego odrapanymi klatkami, napisami na murach i kibolami czekającymi kogo tu skroić z drobnych. Oklepywanie kolejnych fal przeciwników w asyście okrzyków „Wąchaj” i „Spadaj pierdoło” budowało poczucie odbywania spaceru jak u siebie. Szkoda, że technicznie to była padaka. Niedbale narysowana grafika, koślawe animacje i bieda dźwięk odstawały nawet od kilkuletnich zachodnich produkcji. Ale, że Franko był nasz, polski to się grało, a przynajmniej wypadało go zobaczyć w akcji. Z kolei Doman poszedł w klimaty staro-słowiańskie gdzie dzielni mężowie szli w bój bezpardownowo odrąbując członki każdemu kto krzywo na nich spojrzał. Wykonanie nie było jakoś specjalnie lepsze od poprzednika, ale przynajmniej dorzucono dwa istotne dla nastoletnich graczy elementy. Więcej krwi i tryb dla dwóch osób. Wyszło trochę jak tania kopia Golden Axe

Loading #119 – Szkopy, tajni agenci i demolka na Marsie

W nowym odcinku Loading ciągniemy dalej temat starych FPSów męcząc się z tragedią branży pod tytułem Daikatana (a raczej Dajkaszana), sprawdzamy co słychać u szkopów w zamku Wolfenstein, i przypominamy  sobie drążenie skalnych korytarzy w Red Faction. Ponadto zwracam waszą uwagę na aukcję charytatywną w której można zdobyć kilka loadingowych fantów. Szczegóły na początku odcinka

Ciche Wzgórze dwa

Silent Hill 2 – mój top growych horrorów. Siedziałem nocami przed kineskopowym telewizorem, trzymając w dłoniach pada od PS2 i przemierzałem kolejne miejscówki posępnego miasteczka. Opuszczony szpital, więzienie czy stary apartamentowiec z ich odrapanymi ścianami i zdezelowanym wyposażeniem oraz lokatorami wyciągniętymi jak z sennych koszmarów robiły niesamowite, przerażające wrażenie. Do tego sugestywne odgłosy – tu za ścianą coś stuka, tam słychać zbliżające się kroki z ciemnego korytarza, a gdzieś w oddali wyje syrena alarmowa. I gdzieś tam nad bezpieczeństwem tej koszmarnej wycieczki czuwa upiorna postać Piramidogłowego.

Tekken

Na naszej krakowskiej giełdzie komputerowej kiedy w połowie lat 90-tych dominowały tam PCty było takie jedno stanowisko na którym sprzedawca miewał czasami uruchomione Playstation. Konsolę znałem co najwyżej z podjarek Gulasha w Secret Service i kilku screenów z gier więc nie przepuszczałem okazji żeby sobie pooglądać na żywo jak to cudo działa. Stoisko zawsze miało wianuszek gapiów patrzących co tam się wyprawia na ekranie. A działo się dużo, płynnie, kolorowo i efektownie. Gry, które na przeciętnych blaszakach dostawałyby  zadyszki tutaj śmigały aż miło. Szczególnie Tekken był objawieniem bo takich tytułów PC w zasadzie nie posiadał (gdzieś tam wyszedł marny FX Fighter). Od tego momentu rozpoczęło się stopniowe zagarnianie kawałka terenu giełdy przez konsole co widać było szczególnie kiedy weszła możliwość wykonania przeróbki i kupowania tłoków jak w przypadku komputerów. Zresztą sam wówczas Szaraka kupiłem, w dodatku w bardzo rozsądnym terminie czyli na 3 miesiące przed maturą i egzaminami na studia. Ot tak żeby się trochę odstresować

Krakowskie Retrospekcje XI – fotorelacja

Piguła zdjęć z sobotniej imprezy Krakowskie Retrospekcje. Jak zwykle było wybornie. Ludzie dopisali, podobnie jak komputery i konsole. Dobrze jest raz w roku spotkać się w Krakowie i wygrzać w blasku kineskopowych monitorów. Co do edycji w roku 2024 bo kilka osób mnie już o to pytało – budynek idzie lada moment na sprzedaż i wprawdzie do przyszłych wakacji będzie jeszcze funkcjonował po staremu to zaraz potem nowy właściciel ma w planach przerobić go na hotel. Tak, że niestety miejscówka będzie stracona i jeszcze nie wiem czy zdążymy na tej sali zrobić kolejną imprezę. Okaże się za kilka miesięcy. A fotorelacja głównie w obiektywie Roberta Słuszniaka

[Czytaj dalej…]