Nowe flopy

Masz coś na wymianę? Amiga albo PC? Mogę ci dać przegrać Lionheart, rąbanka z gościem wyglądającym jak Conan z grafiką lepsza niż na automatach; wyścigi Jaguar, trochę słabsze (!) niż Lotus, ale da się fajnie pojeździć; albo przygodówkę Curse of Enchantia z taką scenerią, że szczeka opada. Jeszcze mam nowość  Task Force, gościu normalnie jaka strategia z okrętami to godzinami się nie oderwiesz. A Wings ci nie pożyczę bo gdzieś zgubiłem pierwsza dyskietkę.

„Zagrajmy w to jeszcze raz”

Znowu coś dobrego, papierowego. Kilka dni temu dotarła do mnie zamówiona książka „Zagrajmy w to jeszcze raz” Arkadiusza Kamińskiego, którego możecie kojarzyć (oby!) pod pseudonimem Dark Archon z kanału ARHN. Arek od lat dostarcza wysokiej jakości materiały, szczególnie w kategorii retro, a ostatnio postanowił dorzucić do tego napisaną przez siebie książkę. Tym samym otrzymaliśmy 390 stron powrotu do przeszłości gier video. Lektura jest lekka i przyjemna, autor zabiera nas w podróż przez swoje komputerowo-konsolowe dzieciństwo/dorastanie/dorosłe życie w naszej polskiej rzeczywistości. Spodobał mi się taki styl narracji połączony z historycznymi faktami z kategorii elektronicznej rozrywki. Znajdziemy tu min.: czasy konsoli Rambo, lokalne budy z automatami czyli wozy Drzymały, granie w Węża na Nokii, bicie rekordów w „Małysza” i wieloosobowe potyczki w Quake po LANie. Zatem, jeśli identyfikujecie się z tamtymi czasami, a w szczególności z latami 90-tymi (i w górę) to macie sporą szanse dobrze się bawić zaliczając kolejne strony tej książki. Polecam. Do nabycia w wydawnictwie Alt.pl

[Czytaj dalej…]

Dostawa (nie)świeżej prasy

Dostawa (nie)świeżej prasy. Mam słabość do okładek brytyjskiego, spectrumowego Crasha. Jak nie potwory to komandosi z karabinami albo statki kosmiczne prujące z działek. Zawsze dobrze mi się na to patrzyło. I jest co przeglądać.  Wśród zakupionych numerów znalazł się ten świąteczny z grudnia 1988, który liczy sobie 200 stron. Oczywiście część zajmują reklamy i inne bzdety, ale przede wszystkim wydania z końcówek roku obfitowały w recenzje/opisy wielu tłustych hitów. Ponadto wreszcie trafiłem na numer, który był recenzowany w polskim Top Secrecie ponad trzy dekady temu. Tak, że wreszcie mogę porównać artykuł w naszym piśmie z oryginałem. Ponadto uzupełniłem kolekcję Amiga Action o jeden egzemplarz. To było moje ulubione zachodnie pismo, które dostawałem od wielkiego dzwonu. Wówczas jakość wydania, kolorowe screeny i zawartość odstawiały o kilka długości naszego bajtka czy pierwsze numery TSa. W paczce znalazło się jeszcze Amiga Force, którego wcześniej nie przeglądałem więc będzie okazja na spokojnie przekartkować

[Czytaj dalej…]

Mała wielka przygoda

Kilka dni temu na rynku pojawił się reboot starej dobrej przygodówki Little Big Adventure. Mogliście o tym fakcie nie wiedzieć bo premiera gry nie miała odpowiedniej reklamy i zwyczajnie przykrył ją gąszcz innych tytułów codziennie wrzucanych na Steam. Czy powrót na stare śmieci się udał to do końca jeszcze nie wiem ponieważ nie zdążyłem tego ograć. Ale warto mieć grę na radarze. A jeśli o promocji mowa to przypominam starą reklamę drugiej części z czasów kiedy takie fikołki w prasie jeszcze nie wzbudzały kontrowersji.

Magazyn Komputer

Na półce zagościły kompletne roczniki miesięcznika „Komputer”. Akurat tego brakowało mi w kolekcji to skusiłem się na taki elegancki zestaw. W latach 80-tych miałem kilkanaście  numerów, ale generalnie nie polubiłem się z tym pismem bo pisali mało o grach, a te co były dotyczyły Spectrum albo C64. Atari pojawiało się tam rzadko. Dopiero po latach widać, że choć elektronicznej rozrywki było tam mało to jednak te skrawki prezentowały wyższy poziom niż w Bajtku. Przy opisach redaktorzy nie lali wody tylko faktycznie pisali o czym jest dana gra i jak ją ukończyć. Ponadto okazjonalnie pojawiły się instrukcje do symulatorów (Fighter Pilot, Tomahawk) dokładnie tłumaczące zasady sterowania. Dzięki temu zrozumiałem jak latać F-15. Ponadto drukowano duże dwustronne mapy, które tak jak w Bajtku najczęściej były przedrukami z zachodnich pism. Przynajmniej redakcja nie kryła się z faktem, że „pożycza” sobie cudze prace i podpisywała źródło.

[Czytaj dalej…]

Moorttaaallll

Mortal Kombat na Amigę to nie była najlepsza konwersja pod słońcem. Trochę rzeczy tam kulało w porównaniu z automatowa wersją. Gorsze kolory, wyprute z detali scenerie, pocięte klatki animacji, mniejsze postacie. Ale do cholery grało się na potęgę! Tym bardziej, że osobiście nie znałem wcześniej oryginału więc nie miałem w głowie innej, lepszej grafiki. Ważne była krew obficie zraszająca klepisko, wyrywanie serc i łbów z kręgosłupem. Ewentualnie zrzucenie delikwenta do dołu najeżonego kolcami. I rozpacz kolegi, któremu właśnie zaserwowałem efektowne Fatality