Mortal Kombat na Amigę to nie była najlepsza konwersja pod słońcem. Trochę rzeczy tam kulało w porównaniu z automatowa wersją. Gorsze kolory, wyprute z detali scenerie, pocięte klatki animacji, mniejsze postacie. Ale do cholery grało się na potęgę! Tym bardziej, że osobiście nie znałem wcześniej oryginału więc nie miałem w głowie innej, lepszej grafiki. Ważne była krew obficie zraszająca klepisko, wyrywanie serc i łbów z kręgosłupem. Ewentualnie zrzucenie delikwenta do dołu najeżonego kolcami. I rozpacz kolegi, któremu właśnie zaserwowałem efektowne Fatality