The Last Express – jak powstała gra?
W moim nowym Loadingowym materiale trup znaleziony w luksusowym pociągu czyli historia powstania przygodówki The Last Express.
W moim nowym Loadingowym materiale trup znaleziony w luksusowym pociągu czyli historia powstania przygodówki The Last Express.
Desert Strike – gra która idealnie trafiła w swoje czasy. Jako dzieciak miałem przed oczami obrazy z dziennika telewizyjnego pokazujące działania amerykańskich wojsk w Iraku. Wśród tony niesamowitego sprzętu przewijał się śmigłowiec bojowy Apache sunący nad płonącymi wrakami czołgów. I chwilę potem wypatruję gdzieś w piśmie Amiga Action kilka screenów pokazujących tą maszynę odpalającą pociski gdzieś nad pustynnymi wydmami. Dalej obrazki przelotu nad zgliszczami bazy i wciąganie na linie jakiegoś pixelowego chłopka, pewnie zaginionego w boju żołnierza. Wiedziałem, że musze to mieć! To był ten jeden z nielicznych przypadków kiedy dało się przeglądnąć nowości w zachodniej prasie bo nasze pismaki jeszcze nie wprowadziły takich działów. Dlatego w przypadku Desert Strike nie kupowałem tytułu w ciemno na giełdzie. Wiedziałem, że płacę za obietnicę strzału adrenaliny przed ekranem. Nie mogło być inaczej przy tak wybornym amigowym tytule
Atari 2600 kojarzyło się z prostymi zręcznościówkami. Dlatego gra Space Shuttle z 1983 wyglądała jak coś kompletnie z innej bajki. Oto trafił się „symulator” kosmicznego wahadłowca w świecie klasycznych arcadówek. Nic w tej grze nie było typowe. Od wyglądu ekranu przedstawiającego kokpit maszyny przez wymagającą rozgrywkę po zawartość oryginalnego wydania. W pudełku czekała gruba na 30 stron instrukcja (typowej grze wystarczały 4) i kartonowa nakładka na konsolę z rozpisanymi przyciskami sterującymi i skróconym opisem poszczególnych faz lotu. W tamtych czasach kosmos
„Weź przegraj sobie. Strzelanka jak na automatach” – tak prawdopodobnie powiedział do mnie kumpel pokazując dyskietkę z Battle Squadron. Ten amigowy kosmiczny shooter zajmował tylko jeden nośnik, a dostarczał większej frajdy niż nie jeden bardziej dyskożerny tytuł. Kolorowa grafika, szybka animacja popylająca bez chwili zacięcia w rytm pulsującej elektronicznej muzyki. Miliony wystrzelonych pocisków w kierunku wrogich jednostek, które zalewały ekran morzem eksplozji powodowały, że momentami trudno było w tym bajzlu odnaleźć własny statek. A jak do gry zasiadł kolega to emocje rosły do potęgi. I to wszystko bez konieczności wrzucania żetonów do automatu. Jak za darmo to uczciwa cena.
Gliniarz z Bever… tfu! Z Lytton (ale też w Kalifornii) czyli Sonny Bonds wyrusza na swoją krucjatę przeciwko dilerom narkotyków, gwałcicielom, mordercom oraz starszym paniom które przechodzą przez jezdnię na czerwonym świetle. Przed wami historia serii Police Quest
Zanim polski rynek prasy dla graczy eksplodował w pierwszej połowie lat 90-tych w kioskach Ruchu dało się dostać tylko dwa pisma z tej dziedziny czyli Bajtka i Komputer. Gier w nich było jak na lekarstwo i te 3-4 strony o elektronicznej rozrywce musiały nam wystarczyć. Dział „Co jest grane” rządził się swoją specyfiką. Opisy bywały zlepkiem przedziwnych przemyśleń redaktorów, przedstawione w nich fabuły miały mało wspólnego z właściwą rozgrywką. Regularnie pojawiała się lista przebojów na podstawie której kupowało się gry na giełdzie, za to bardzo rzadko wrzucano cokolwiek na temat nowości (i tak mocno spóźnionych w stosunku do kapitalistycznego Zachodu). A na wybranych czytelników czekała sława na dzielni w postaci rubryki „Króla i królowej gier”. I o tym wszystkim usłyszycie w nowym odcinku Loading
Knights of the Round. Trochę inna chodzona bijatyka. Nie ma obijania gęb oprychom w ciemnych zaułkach. Są za to miecze, zakuci w zbroje wojacy i rycerze Okrągłego Stołu: Król Artur, Lancelot i ich ziomek Perceval. Ekipa z bojową pieśnią na ustach robi dosłownie jesień średniowiecza żołdakom złego do szpiku kości mrocznego władcy Garibalda. Osobiście wolałem wrzucać żetony do stojącego obok automatu z Tower of Doom bazującym na systemie Dungeons&Dragons, ale parę razy miałem okazję wskoczyć w buty Lancelota. Rozgrywka tradycyjna dla tego gatunku. Najpierw pierzemy się ze zwykłymi żołnierzami, żeby kolejno brać się za bary z ciężkozbrojną piechotą, szalonymi magami i bossami wielkości małej chałupy. W domu nie było okazji w to zagrać chyba że ktoś miał konsolę Super Nintendo (chociaż port był nieco okrojony). Na szczęście tytuł dało się nadrobić na emulatorze CPS-1. Już na spokojnie bez tracenia drobnych w automacie.
Konkretna dostawa papieru. Jeden z widzów programu Loading sprezentował mi zestaw, który uzupełnił moje zbiory prasy za co bardzo dziękuję. Stare czasopisma są u mnie na liście zakupowych priorytetów i zawsze znajdą u mnie nowy dom 😉 . Szczególnie cieszę się z Gamblerów bo tutaj mam spore braki w numerach. Swego czasu kupowałem każdy numer, ale gdzieś po latach sprzedałem część egzemplarzy zakładając, że akurat do tego pisma już nie wrócę. Coż, błędy młodości…
Wiedźmin 3: Dziki Gon to jeszcze nie retro, ale niedługo będzie pięknym youngtimerem w tej kategorii. W końcu w tym roku mija 10 lat od premiery. Wówczas największa polska produkcja do której powstania przyczyniła się armia ludzi. W nowej książce Zbyszka Jankowskiego „Wilczym Śladem” można poznać tą historię od kulis, oparta na fabularyzowanych relacjach samych zainteresowanych osób z CD Projekt Red, którzy poświęcili Wieśkowi część swojego zawodowego życia. Za spytki zostali wzięci wszyscy mający realny wpływ na produkcję: reżyser, pisarze tworzący fabułę i questy, graficy scenerii i postaci, animatorzy i programiści. Łącznie 400 stron odpowiedzi na słuszne pytanie „jak powstała gra?”. Przy okazji wpleciono tutaj wspomnienia dotyczące dwóch pierwszych Wieśków. To bardzo dobra lektura o jednej z najważniejszych polskich gier. Całość elegancko podsumowuje jak ogromnym wyzwaniem było dopięcie całego kodu i wypuszczenie tej krwawicy na rynek. Polecam wszystkim fanom Geralta i spółki. Oby więcej takich historii z naszego lokalnego podwórka.
Książkę znajdziecie na stronie wydawnictwa Gamebook.pl. Dziękuję autorowi za podesłanie egzemplarza do przeczytania do poduszki
Jazda! Jazda! Wrzucamy piąty bieg i po kilku latach przerwy wracamy do komputerowych samochodówek