Podróż do Midgaru

Swego czasu miałem takie ciśnienie żeby wreszcie spróbować Final Fantasy 7, że przyniosłem z giełdy piracką wersję po japońsku. Oczywiście nic nie rozumiałem z dialogów ani interfejsu więc grałem na wyczucie starając się zapamiętać za co odpowiada dana opcja. Chodziło przede wszystkim o to żeby podziwiać grafikę i niesamowite renderowane scenki przerywnikowe płynnie przechodzące w rozgrywkę. Kiedy wreszcie pojawił się anglik mogłem z pomocą opisu z Neo Plus zanurzyć się w ten niesamowity świat. To był jeden z tych tytułów w którego wyciskałem ostatnie soki wykonując wszystkie dostępne zadania, szukając sekretów i zaglądając w każdy możliwy kąt. Po kilku latach przerwy już pod koniec życia pierwszego Playstation zaopatrzyłem się wreszcie w porządny oryginał FF7 i znowu wskoczyłem w wir przygód Clouda i spółki. Chociaż gra nie miała już przede mną żadnych tajemnic to jednak „replay-value” było tak wysokie, że z przyjemnością ponownie ją ukończyłem. A, że były to czas sprzed YT to zakończenie nagrałem kamerą video żeby móc do niego wracać w każdej chwili