GTA
Grudzień 1997. Kumpel ze szkoły dzwoni żebym jutro rezerwował czas po lekcjach bo musze do niego koniecznie wpaść. Na osiedlu „rozprowadzają” nowa grę, która właśnie wpadła w jego ręcę. Chodzi się tam kolesiem po mieście gdzie można robić wszystko. Leje się z buta przechodniów, rozjeżdża łysych z Hare Kryszna, kradnie samochody wyrzucając kierowców na skrzyżowaniach, strzela się do gliniarzy, a potem ucieka przed obławą. Szefowie gangów zlecają zadania, a ty pniesz się w mafijnej hierarchii. I w ogóle inne gry wysiadają. Nic lepszego przez kilka miesięcy nie wyjdzie. Tak z dużą dozą prawdopodobieństwa brzmiał wykrzyczany do mojej słuchawki krótki opis pierwszego Grand Theft Auto. Reszta jest historią