Sherlock Holmes
Nagrać czy nie nagrać? To było trudne pytanie kiedy na giełdzie należało wyskoczyć z 10 dyskietek (!) i sporej części kieszonkowego żeby kupić jedną grę. Lost files of Sherlock Holmes niekoniecznie był tytułem z pierwszej ligi przygodówek. Ale też miał trochę do zaoferowania. Snucie się po zaułkach Londynu w płaszczu słynnego detektywa śladami Kuby Rozpruwacza, zbieranie dowodów, analiza wydarzeń, pogawędki z Watsonem i herbatka o piątej. Całość narysowana w 256 kolorach VGA i muzyka sącząca się z Sound Blastera zgrabnie oddawały atmosferę mglistej stolicy Anglii z końca XIX wieku. Rozgrywka była wymagająca przez co szarpanie się z niektórymi upierdliwymi zagadkami mogło konkretnie zszargać nerwy. Na obniżenie ciśnienia dobrze działał opis z Secret Service. Tak przy okazji to amigowcy zostali nieźle wrobieni bo redakcja napisała, że Sherlock jest też dostępny na tym komputerze. Zanim napisali sprostowanie to człowiek trochę się za tym tytułem nabiegał…