Rodzina Top Secret

Od lewej pierwszy z rodu Top Secretów, obok niego ostatni i ten reanimowany. Numer premierowy wydany w październiku 1990 roku to było objawienie. Wreszcie mogliśmy położyć łapy na piśmie tylko dla graczy, bez całej tej techniczno-programistycznej otoczki jaką drukowali na łamach Bajtka i Komputera. To właśnie od TSa zaczęły się moje comiesięczne pielgrzymki do kiosku i męczeniem sprzedawczyni czy dowieźli nowy numer?

Regularnie kupowałem kolejne wydania, które zresztą mam do dzisiaj aż w końcu pewnego smutnego dnia we wrześniu 1996 roku dość niespodziewanie magazyn upadł. Chociaż przez jakiś czas nie miałem o tym pojęcia bo i nie było skąd się dowiedzieć co tam się dzieje w redakcji. Człowiek się łudził że to chwilowy przestój, ale  jednak gdzieś oficjalnie podano informację, że TS się zwinął z rynku. Było mi oczywiście szkoda tego weterana rynku prasowego, ale z drugiej strony miałem comiesięczna pulę konkurencyjnych czasopism więc na brak lektury nie mogłem narzekać.

Pod koniec 2002 roku dość niespodziewanie magazyn wrócił do kiosków w nowych szatach ze starą (częściowo) ekipą na pokładzie. Jak dla mnie nie był to specjalnie udany come-back i jakoś nie szalałem z radości. Zresztą z numeru na numer (a wyszły całe cztery) przyjęło taktykę zmniejszania objętości przy jednoczesnym wrzucania większej ilości towaru na płytkę dołączaną do pisma. Coś nie wypaliło bo cała ta huczna reaktywacja zakończyła się nagle i bez żalu.