Konwersje z automatów

Kto i w jaki sposób zajmował się przenoszeniem tytułów arcade na 8-bitowe maszyny ? Duzi wydawcy jak Ocean czy U.S. Gold najczęściej zatrudniali do tego celu tzw. „Bedroom Coders” ( sypialniani programiści ) czyli młodych chłopaków w wieku 17-25 lat ze smykałką do programowania. Byli znani z tego, że potrafili dokonywać cudów z kodem gry, mieli wielkie ambicje, a ich praca nie kosztowała zbyt dużo. Proces konwersji przybierał różne formy. Najwygodniej dla wszystkich było jeżeli wydawca oryginalnej gry dostarczył programiście automat arcade wraz z pełną dokumentacją techniczną w języku angielskim. Ponieważ większość przenoszonych tytułów pochodziła od takich firm jak Namco czy Konami to bywało, że cała dostępna pomoc była napisana tylko po japońsku. Pozostała zatem możliwość korzystania do woli z oryginalnego automatu co znacznie ułatwiało pracę i pozwalało na sprawdzenie zasad działania gry od A do Z. Wspomniane papierowe dokumentacje były prawdziwymi bibliami, które oprócz suchych uwag technicznych zawierały szkice koncepcyjne, rozrysowane klatka po klatce animacje postaci czy mapy poziomów.

Jeżeli wydawca nie chciał wypożyczać swoich maszyn to zapraszał programistów do siedziby firmy gdzie oprócz zapoznania się grą można było konsultować pomysły z ekipą odpowiedzialną za dany tytuł. Popularne było też wysyłanie kaset video z zapisem przejścia całej gry, a w skrajnych przypadkach wydawca przekazywał tylko kilka broszur reklamowych danej pozycji i skąpe informacje techniczne więc twórca konwersji musiał osobiście pofatygować się do lokalnego salonu arcade celem zapoznania się z oryginalną maszyną.

Kontrola jakości na poszczególnych etapach powstawania tytułu nie była tak powszechna jak obecnie. Najczęściej programiści pracowali głównie w domu raz na jakiś czas przekazując wydawcy raport z postępu lub wersje demo, ale bywało też tak, że praktycznie nie sprawdzone gry trafiały na półki sklepowe. Już wtedy znano pojęcie „crunchu” i sztywne terminy wydawnicze. Dlatego trafiały się zabugowane czy ewidentnie spartolone tytuły, które i tak wypuszczano na rynek skoro reklamy w czasopismach były wykupione, a dziennikarze zdążyli się o nich rozpisać w dziale z zapowiedziami.