100 sposobów na śmierć w kosmosie

Space Quest – pod płaszczykiem luźnej konwencji i wszechobecnych gagów również i ta kontynuowała niechlubną tradycję Sierry, a mianowicie notorycznych śmierci postaci często z byle powodu. Nie było żadnej taryfy ulgowej nawet pomimo komediowego charakteru gry. Wypada jednak zaznaczyć, że sytuacje w których Roger Wilco żegnał się ze swoim wirtualnym życiem były pokazane w humorystyczny sposób zapewne po to aby nieco osłodzić gorycz porażki. Trzeba było być naprawdę uważnym ponieważ ilość miejsc w których nasz bohater mógł zginąć szła w dziesiątki. Dekompresja, poćwiartowanie w obrabiarce, pożarcie przez obce formy życia czy upadki z wysokości skutkowały pojawieniem się napisu „Game Over” i koniecznością załadowania zapisanego stanu. Z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się nieprawdopodobne, że gry komputerowe potrafiły być tak nieprzystępne i rzucać kłody pod nogi przy każdej okazji. Kto próbował rozgryzać przygodówki Sierry pamięta, że były naprawdę trudne i każdy Quest wymagał mnóstwo samozaparcia i cierpliwości w rozwiązywaniu zagadek. Ileż to razy można było zaciąć się na dobre i tygodniami szukać wyjścia z sytuacji ? W czasach sprzed internetu jakakolwiek pomoc była na wagę złota: znajomi, instrukcje pisane przez giełdowych handlarzy czy wreszcie fachowa prasa potrafiły wyciągnąć zagubionych graczy z niejednej opresji. Seria Quest uparcie przez kilka lat stawiała sobie za cel sztuczne utrudnianie swoich produkcji chociaż dziennikarze wytykali to w swoich recenzjach. Dopiero nadejście mocnej konkurencji zmieniło podejście Williamsów, którzy wreszcie zaczęli dostrzegać jak inne tytuły próbują w przystępny sposób komunikować się z graczem.