D&D w wydaniu arcade

Komputerowe Dungeons & Dragons kojarzą się przede wszystkim z tytułami należącymi do gatunku cRPG w których gracz dowodząc drużyną śmiałków przemierzał fantastyczne krainy w poszukiwaniu złota, sławy i okazji do dobrej bitki. Typowa produkcja z czasów 8/16-bitowców oferowała wyprawę w niebezpieczne podziemia, taktyczne starcia z przeciwnikami oraz rozwój umiejętności bohaterów.

Chodziło o to żeby jak najwierniej oddać ducha papierowego oryginału dając graczom możliwość zabawy przed ekranem komputera niczym podczas prawdziwej sesji RPG. Od czasu do czasu niektórzy wydawcy próbowali odejść od tego schematu oferując bardziej zręcznościowe podejście do świata lochów i smoków.

Już na początku lat 80-tych na długo zanim pojawił się pierwszy tytuł z uznanej serii Gold Box czyli Pool of Radiance fani D&D mogli udać się na wirtualną wędrówkę do pełnego pułapek labiryntu celem pokonania, a jakże, ziejącego ogniem smoka.

Matell Electronics, oddział amerykańskiej firmy z branży zabawkarskiej odpowiedzialny za segment elektronicznej rozrywki podpisał umowę z TSR wydawcą D&D (wtedy już z przedrostkiem Advanced) na dostarczenie dwóch gier video dla konsoli Intellivision opartych na wspomnianym systemie.

Ponieważ przygotowanie każdej z produkcji wymagało sporo czasu to ludzie z Matell, którym ewidentnie spieszyło się z wykorzystaniem licencji zdecydowali, że jedna z nich pojawi się szybciej w prostszej formie jako gra elektroniczna tzw. handheld. Przenośne konsolki oparte na ekranie LCD cieszyły się wówczas sporą popularnością, a na dodatek Matell miało już doświadczenie z tą technologią.

Dungeons & Dragons Computer Fantasy Game z 1980roku pomimo długiego i mocno brzmiącego tytułu było prostą grą o ograniczonych możliwościach co wynikało z prostoty samego urządzenia. Zabawa polegała na poruszaniu się postacią wojownika po siatce korytarzy i odnalezieniu strzały pozwalającej na zabicie smoka. Po drodze należało uważać na zabójcze nietoperze oraz wilcze doły.

Grafika była dość umowna choć trzeba przyznać, że na małym ekranie zmieszczono kilka różnych sekwencji gry pojawiających się w zależności od wykonywanych czynności. A jeśli o nich mowa to należały do nich obrót bohatera, ruch do przodu i atak. Gra poniekąd spełniła swoje zadanie, w końcu były w niej lochy, a nawet smoki tyle, że w liczbie pojedynczej. Ale gracze oczekiwali chyba czegoś więcej.

Ten wpis jest pierwszym rozdziałem do materiału o historii D&D w wydaniu zręcznościowym, który szykuję w formie odcinka na Loading. Nie wiem jeszcze kiedy całość będzie gotowa i zmontowana więc bądźcie czujni i zaglądajcie na kanał 😉