Tomahawk

Kiedy chciałem się poczuć jak Maverick z Top Gun odpalałem na swoim Atari Fighter Pilot. A co w przypadku szukania mocnych wrażeń po Błękitnym Gromie? W magnetofonie lądowała kaseta z Tomahawk, najlepszym z symulatorów śmigłowców dostępnych na mojego 8-bitowca (Ok, wyszły ze trzy takie gry więc wielkiego wyboru nie było). Ten tytuł to była mocna rzecz! Latało się nie byle czym bo Apachem w pełnym trójwymiarowym środowisku. Wprawdzie złożonym z niewypełnianych wektorowych brył, ale co tam. Każdy pojazd można było obejrzeć z dowolnej strony, a góry majaczące na horyzoncie to nie był tylko płaski obrazek. Dało się do nich dolecieć i lawirować między szczytami. Kij, że wówczas animacja mocno klatkowała. Biorąc ostre nawroty, balansowałem całym ciałem takie były emocje! Tomahawk jako „rasowy” atarowski symulator wymagał zapoznania się z instrukcją obsługi i klawiszami sterującymi. Tu z pomocą nadlatywał opis wydany przez zakopiańskie Tatrasoft, który o dziwo nie był typowym zlepkiem banalnych wywodów jego autora, tylko rzeczywiście przedstawiał zasady działania gry. Wtedy tytuł znakomity, dziś niestety nie grywalny.