Wyprawa na giełdę komputerowa w niedzielę była prawdziwym rytuałem i spotkaniem z lepszym światem. Najpierw w tygodniu wertowanie magazynów komputerowych i ustalanie wśród kumpli co kupić, na co idzie zrzutka i czego później nie pożyczamy innym. Następnie odliczanie kasy, wyciąganie gotówki od rodziców albo w skrajnych przypadkach „pożyczanie” od młodszych kolegów. Wreszcie upragniona niedziela i podróż komunikacją miejską w kierunku Ziemi Świętej. Jadąc autobusem dało się poznać „swoich” zmierzających w tym samym kierunku – kieszenie wypchane dyskietkami, a pod pachą najnowsze numery TSa lub SSa. Wejście na teren giełdy było płatne więc naturalną sprawą było sępienie biletów od osób które właśnie opuszczały imprezę ( zawsze to zaoszczędzony grosz na kolejną dyskietkę ). W ten sposób otwierało się bramy do raju. Gry, filmy, muzyka, sprzęt RTV pomieszane z budami z hot-dogami i frytkami na starym oleju oblanymi pseudo-keczupem.
Na stołach rozstawione komputery z uruchomionymi programami do kopiowania, kasety i dyskietki z gotowymi zestawami gier ( „Nowości”, „Najlepsze z najlepszych” ) , kserowane instrukcje napisane przez piratów ( bywało że pełne błędów ortograficznych i merytorycznych ) i czasem kolorowe zachodnie magazyny z grami. A za tymi stołami handlarze – faceci z wąsem w tureckich swetrach ( później skórzane kurtki ), studenci albo przyszłość tego biznesu czyli „karki”, które wkrótce dorobią się pierwszych BMW na kopiowaniu piratów.
Na przełomie lat 80/90-tych dostęp do wiedzy o nowościach mieli nieliczni. Bez internetu, bez drukowanej prasy nadążającej za Zachodem to właśnie handlarze na giełdzie byli pierwszym i fachowym źródłem informacji.
Giełda przez lata przechodziła przez kilka faz. Najpierw dominowały 8-bitowce, które na początku lat 90-tych zostały wyparte przez Amigę. Ta z kolei królowała niepodzielnie na giełdach do czasu nadejścia mocniejszych PCtów z grafiką VGA i składanek gier na płytach CD. Swój kawałek tortu zabrały też konsole z Playstation na czele. Pirackiego procederu nie zatrzymało nawet wejście w życie ustawy o prawie autorskim w 1994 roku. Ostatecznie giełdy upadły; pogrzebało je nadejście powszechnie dostępnego internetu i przystępniejsze ceny oryginałów