Fallout 4 wywołuje skrajne reakcje. Nie to co pierwsza cześć, która jest męczona do dzisiaj i ludzie w kółko wychodzą z krypty żeby szwędać się po postnuklearnej Ameryce.
Od początku serii przewija się w niej retrofuturyzm, czyli wizja świata przyszłości jaka wyobrażano sobie w latach 50/60-tych. To był okres fascynacji kolorową telewizją, lotem na księżyc i niewyczerpanej energii z reaktorów jądrowych. Inżynierowie szaleli jak dzieci tworząc koncepty samochodów które miały wyglądać jak pojazdy z filmów SF ze szklanymi kabinami w kształcie kopuł i obowiązkowymi pionowymi statecznikami. Atom miał napędzać wszystko od pralek po samoloty. Nikt nie wiedział jak, ale było fajnie. I Fallout bezbłędnie korzysta z tego klimatu, nawet jeśli nowa część to padaka