Dzień 1303 – Wszystkie tytuły ograłem już na dziesiątą stronę. Mam jeszcze w zapasie grę Ace of Aces, która zajmuje całą stronę na kasecie. Podobno hit, ale od kilku tygodni nie umiem jej wczytać więc dalej tłukę w kilkuletnie produkcje.
Dzień 1365 – znajomy przywozi z Niemiec Amigę 500 i zapuszcza mi Batman: The Movie. W głowie mi się nie mieści, że można mieć tyle kolorów na ekranie i tak wspaniałą muzykę. Dwie godziny spędzam w raju dla gracza, a potem wracam na Ziemię do swojego Atari… Na giełdę to już nawet nie chodzę bo żadnych nowych składanek z grami nie mają.
Dzień 1419 – dostaje w swoje ręce pierwszy numer Top Secret. Wreszcie po tylu latach prowizorki z grami w Bajtku mam swoje wymarzone czasopismo tylko dla graczy. Żadnych listingów, klanów i spraw technicznych tylko samo mięso – GRY !!! Ten i kolejne numery czytam od deski do deski. I nawet dają trochę materiałów dla Atari.
Dzień 1497 – może nie jest wcale tak źle jak wszyscy dookoła mówią ? Polskie produkcje zasilają rynek, w nowych numerach „Moje Atari” opisują gry o których nie miałem pojęcia ( Mercenary, Gauntlet, Conflict in Vietnam ). Chwilowa euforia znika jednak dość szybko. Prawda jest taka, że przyszłość gier leży w kolorowej grafice i dźwięku stereo. Zaczynam więc odkładać pieniądze na 16-bitowca. Pytanie – Atari ST czy Amiga ?
Dzień 1542 – Rozglądam się komu by tu opchnąć Atari póki jeszcze jest coś warte. W rodzinie upatruję sobie młodszego kuzyna, który zawsze wpatrywał się w mój komputer jak w obrazek. Urabiam go przez kilka tygodni żeby namówił swoich rodziców na kupno atarynki.
Dzień 1590 – Kończy się dla mnie pewna epoka. Żegnam się z 8-bitowymi światami, podobno nawet kolorowymi chociaż tego do końca nie wiem bo grałem na monochromatycznym monitorze. Atari przechodzi w ręce kuzyna i niech on się teraz martwi gdzie zdobędzie „nowości”. Ja tymczasem zostaję na chwilę komputerowym sierotą. Na szczęście horyzoncie majaczy wymarzona Amiga 🙂