Silent Service – mój ulubiony „symulator” okrętu podwodnego (i jedyny mi wtedy znany) z czasów 8-bitowych. Wgrywał się z kasety z 20 minut więc to już by znak, że gra będzie dobra. I rzeczywiście działo się dużo – polowanie na konwoje, unikanie japońskich niszczycieli przy jednoczesnym zarządzanie zasobami okrętu. Gra dostarczała konkretnych emocji – odruchowe kulenie się przed ekranem kiedy wybuchały bomby głębinowe, rysowanie na kartce tras statków żeby planować atak i wreszcie próba dopłynięcia do Hawajów bo podobno ktoś kiedyś po wielu godzinach rejsu wreszcie tam dotarł