Kosmiczny kupiec

Privateer – czyli jak zostać galaktycznym Januszem biznesu ? A tak serio to miałem kiedyś mocne parcie żeby skończyć tą grę. Wcześniej sporo grałem w „kosmiczne handlówki” – Elite i Frontier, ale straciłem do nich cierpliwość bo rozgrywka nigdy się nie kończyła, a nawet jeśli to nie miałem zdrowia grać kilka lat żeby dotrzeć do finału. Tymczasem w Privateer oprócz tego, że przede wszystkim handlowało się towarami to dostaliśmy niezłą fabułę, cut-scenki no i oczywiście świetną grafikę wzorowaną na Wing Commanderach (z tej samej firmy Origin). I tak latałem tu i tam, opędzałem się od kosmicznych piratów, szukałem dobrych przebitek cenowych, a w międzyczasie pchałem historię do przodu. Tego tytułu nigdy nie skończyłem bo pokonała mnie jedna z misji typu „nacieraj na przeważające siły wroga”. W międzyczasie przyszły nowe gry, chęci gdzieś uleciały więc do dziś Privateer i Ja mamy niedokończone porachunki