Ace of Aces niby było na Atari, ale jakoś niespecjalnie chciało się wgrywać z kasety. Przynajmniej u mnie. Gra zajmowała w zasadzie całą stronę taśmy i wczytywała się dobre 20 minut (305 obrotów). Nie musze dodawać, że przy tradycyjnym wywalaniu błędu magnetofonu gdzieś pod koniec cała zabawa mogła trwać i pól dnia. Wypadało więc wybrać się do kolegi z C-64 albo ZXem i tam odpalić grę. Sama rozgrywka to był majstersztyk. Jeden z najlepszych symulatorów na 8-bitowce gdzie zasiadało się za sterami brytyjskiego samolotu Mosquito goniąc niemieckie bombowce, polując na U-Booty i pociągi z zaopatrzeniem. W Bajtku był opis. Całkiem fajny, tylko zanim wreszcie zagrałem nie mogłem za cholerę odgadnąć co jest na zdjęciu. Dopiero po jakimś czasie odkryłem, że to ujęcie na skrzydło samolotu z eleganckim kamuflażem i kręcącym się śmigłem i widocznymi w tle chmurami