Oldboye Sly i Arnold odwiecznie rywalizujący na ekranach mają swoje seriale na platformach streamingowych. Stallone pojawił się w „Tulsa King” na Showtime gdzie gra podstarzałego włoskiego mafioza, który wychodzi z więzienia po 25 latach. Zostaje grzecznie oddelegowany przez „rodzinę” z Nowego Jorku do Tulsy w Oklahomie gdzie ma się trzymać z dala od kłopotów. A że chłopisko to niespokojna dusza, której trudno odzwyczaić się od starego trybu życia to zaczyna sobie organizować wokół siebie nowych ludzi i lewe interesy. Sly bardzo dobrze odnalazł się w tej roli, inne postacie też są niczego sobie, na ekranie sporo się dzieje i gładko ogląda się kolejne odcinki.
Z kolei Arnold wszedł z buta ze swoim „Fubar” na Netflixa, tyle że zamiast solidnego kopa dostałem ledwie muśnięcie po cohones. Ten serial to trochę takie telewizyjne „Prawdziwe Kłamstwa” z mniejszym budżetem i gorszym wykonaniem. Trudno wyczuć konwencję bo z jednej strony ktoś nagle dostaje strzał w głowę z pistoletu i krew bryzga aż miło, a z drugiej strony Arnold z serialową córką rzucają sobie czerstwe rodzinne dowcipy. Sceny kaskaderskie i rozpierducha wyglądają jakoś tak sklecone byle jak. Pomimo nienajlepszego wrażenia po dwóch odcinkach to i tak pewnie zaliczę cały sezon bo jednak Arnold poruszający się z emeryckim wdziękiem ma swój urok no i jest moim bohaterem epoki video. Trzeba jechać z tym koksem