Jak zostałem Atarowcem – część 3

spy-hunter-mini

Dzień 340 – zapisuje się na kółko komputerowe, a w zasadzie to jestem do tego trochę zmuszony bo rodzice zauważyli, że zabawa z informatyką sprowadza się jedynie do machania joystickiem. W nowym miejscu mam łyknąć trochę nowej wiedzy, może nawet sam napiszę jakąś grę ?

Dzień 372 – dostaję własny monitor Unitra – mały, zgrabny w drewnianej okleinie !  Już nie muszę grać na wspólnym TV dzieląc czas ekranowy z dziennikiem telewizyjnym, westernami i piosenkami z Opola.

Dzień 398 – po prawie dwóch miesiącach spędzonych na kółku komputerowym okazuje się, że nie umiem w zasadzie nic nowego bo nauczyciel zamiast kursu assemblera pokazywał nam… gry. To był swój chłop, ale ktoś wyżej postawiony go pogonił za marnowanie czasu młodzieży.

Dzień 540 – odkrywam sklep „Mapasoft” czyli jedną z tych znanych miejscówek w Krakowie gdzie można było nagrywać gry. I co najważniejsze można tam jeździć w tygodniu, a nie tylko w weekendy jak na Giełdę. W sklepie hurtowo przegrywają soft na kasety, wszystko wybiera się ze specjalnego zeszytu i zapisuje na kartce. Odbiór na drugi dzień, a dla niecierpliwych mają gotowe zestawy. Niesamowite, magiczne miejsce.

Dzień 605 – od tygodni szukam Barabariana na moje Atari. Legenda głosi, że ktoś gdzieś widział, a nawet zagrał i było super. Handlarze na giełdzie rozkładają ręce, ale też dają nadzieję, że być może już za moment ktoś przywiezie grę na Grzybowską i dalej już rozejdzie się po kraju.