Agent zmieszany i wstrząśnięty

GoldenEye wydane ostatecznie w 1997 roku był absolutną rewelacją, grą która pokochali nie tylko fani Bonda, ale i gracze na całym świecie. Gra świetnie balansowała rozgrywkę dzieląc ją między mocną dawkę strzelania, działanie z ukrycia, używanie filmowych gadżetów czy interakcję z innymi postaciami. Żaden następny tytuł z 007 nie osiągnął już takiego efektu „Wow !”

Aż żal było patrzeć jak wydane dwa lata później Tommorow Never Dies ( już pod skrzydłami Electronic Arts ) ociera się o produkcję ledwo co dostateczną. Pościg Bonda za medialnym magnatem Elliotem Carverem odbywał się w trybie TPP w środowisku skąpych wielokątów i niewyraźnych tekstur. Posiadacze Playstation mogli się czuć zawiedzeni tym bardziej, że zapowiadany tryb multi ostatecznie wycięto. EA podobnie jak wcześniej Domark zapewniło sobie wyłączność na wydanie kilku kolejnych tytułów z 007 i tak samo zaliczyło wpadkę przy pierwszym podejściu.

 

Ale już kolejna gra – World is Not Enough ( 2000 ) zmazała grzechy poprzednika wracając do trybu FPP wzorując się na znakomitym GoldenEye. Oznaczało to, że sekcje z intensywną wymianą ognia przeplatywały się ze skrytą infiltracją wrogich placówek i korzystaniem z wyposażenia dostarczonego przez „Q”. Fabuła podążała śladem wydarzeń ze srebrnego ekranu od Londynu przez Baku do Istambułu, a między misjami po raz pierwszy dane nam było oglądać przerywniki wzięte wprost z filmowego odpowiednika.  Od strony technicznej grę napędzał silnik zastosowany wcześniej w Medal of Honor, który dobrze radził sobie z korytarzowym układem etapów, ale niespecjalnie nadawał się do przeliczania dużych otwartych przestrzeni i dlatego przez większość czasu przemierzaliśmy wnętrza budynków. Przyzwoite oceny wystawiane przez recenzentów dały czytelny sygnał, że 007 w trybie FPP to właściwy kierunek którym należy podążać w przyszłości. World is Not Enough kończy bondowską epokę gier z gatunku retro.

Po roku 2000 EA wykorzystując kolejną dłuższą przerwę w filmowym cyklu przygotowało własne scenariusze wysyłając 007 na misje w obronie ojczyzny i Królowej. Dwie nowe produkcje – Agent Under Fire oraz Nightfire przygotowały solidny grunt pod znakomite Everything or Nothing zrobione na modłę prawdziwego hollywoodzkiego blockbustera z kipiącą akcją, szalonymi pościgami i demolką otoczenia. W kolejnych latach Bond wytracił impet występując w raczej przeciętnych grach pokroju Rogue Agent czy 007 Legends. Ostatni rozdział tej historii to Blood Stone ( 2007 ) – kolejny tytuł poza filmowym kanonem w której rolę agenta odegrał Daniel Craig. Od strony technicznej gra wyszła poprawnie, ale już sama rozgrywka to kalka innych tytułów – trochę strzelania z wykorzystaniem osłon, trochę etapów za kierownicą pojazdów i szczypta skradanki. W swoim czasie nie zaskoczyła niczym szczególnym przechodząc niezauważona wśród grubych hitów. Zakończenie Blood Stone zapowiadało nadejście kontynuacji na którą czekamy już ponad dekadę. Póki co oprócz niesprawdzonych plotek żadne studio nie podjęło się tego tematu, ale Bond zapewne powróci. Jak zawsze.