Command’n’Conquer albo z naszego „Komą-e-Kąker” jak mawiał Kazimierz Kaczor w programie Joytsick przywiozłem z giełdy na około 30 dyskietkach spakowanych arj-tem w ramach jakieś składanki na CD. Na modłę tatych czasów piraci powycinali z wstawki filmowe, ale samą grę można było przejść od początku do końca. Za to oryginale wydanie prezentowało się zacnie. Na dwóch płytach upchnięto osobne kampanie dla sił GDI i NOD uzupełnione renderowanymi w 3D wstawkami oraz żywymi aktorami (Joshep Kucan w roli Kane’a ! ). C’n’C godnie zastąpił na stanowisku Dune 2 przejmując koronę króla RTSów, przynajmniej na jakiś czas. Tyle się działo na ekranie – doglądanie żniwiarek pracujących na linii frontu, żołnierze wielkości kilku pixeli ginący pod gąsienicami czołgów, budynki padające pod ostrzałem artylerii i nerwowe obserwowanie pozostałych zasobów energii niezbędnych do działania bazy. Mocny klasyk