Pięć gier na ATARI które mnie pokonały:
1.Zaxxon – nigdy nie odkryłem zasady przelatywania statkiem przez pola siłowe. Grafika w ujęciu izometrycznym nie pozwalała mi odpowiednio ustawić statku. Zawsze leciałem na czuja i prawie nigdy się nie udawało
2.Draconus – atarowska perełka, której nigdy nie skończyłem. Nie byłem w stanie ubić smoka w ostatniej komnacie. Kumple dawali radę, ale ja wymiękłem
3.Quest for Tires – ten jeden jedyny moment którego nigdy nie przeszedłem to trzecia rzeka nad którą trzeba było przeskoczyć. Dziesiątki prób skręcania joysticka w różnych kierunkach skończyło się na niczym.
4.Set Willy – taki klasyk, a tyle mrocznych wspomnień. Trudna i frustrująca gra z gatunku „pixel-perfect”. Zaciskałem zęby i ciągle próbowałem dojść dalej, ale i tak granie kończyło się na początkowych pokojach
5.Action Biker – facet na motorze jedzie przez tor przeszkód. Tyle głosił „opis” na okładce. Założenie słuszne, ale fatalnie wykonane. Gra nie pozwalała choćby na pixel zboczyć z zadanej trasy więc motocyklista co chwila spadał z ramp rozbijając głowę o beton. Setki podejść i nigdy nie ukończyłem choćby podstawowego przejazdu