Wreszcie odwiedziłem Krakowskie Muzeum Pinballi. Efekt ? Kopara do ziemi. Na całkiem sporej powierzchni właściciel zgromadził około 40 maszyn na których można pograć do upadłego. Kolekcja jest niesamowita i zaczyna się od prawdziwych antyków ponieważ najstarsze modele pamiętają początek lad 70-tych. Zero elektroniki, wszystko działa analogowo.
Prawdziwym okazem jest tutaj Jolly Roger z 1967 roku, który ma boczną i tylną ściankę wykonaną specjalnie ze szkła żeby można było podziwiać pracujące mechanizmy. Dalej są klasyki z lat 80-tych głownie od producentów Williams i Bally i wreszcie najbardziej chyba rozbudowane flippery z lat 90-tych. Pełno w nich ruchomych elementów, łapek, grzybków i błyskających lampek. Człowiek zamiast grać to stoi i ogląda z bliska niesamowite detale. I do tego te elektroniczne wyświetlacze z prostymi animacjami załączającymi się przy trafianiu kulą w określone miejsca. Są też modele bardzo współczesne jak Ghostbusters (2016) czy Star Trek (2013). Jak widać ta branża wciąż żyje bo co jakiś czas na rynek wchodzą nowe flippery. W lokalu są jeszcze automaty arcade w tym kilka w oryginalnych budach. Ogranie takiego Mortal Kombat na pełnoprawnym automacie to prawdziwy kosmos. Polecam każdemu zajrzeć, obowiązkowe miejsce pielgrzymki dla retro maniaków. Bilet dla dorosłej osoby kosztuje wprawdzie 40zł, ale w tej kwocie można się bawić na wszystkich maszynach przez cały dzień.