Defender of the Crown. Druga gra, którą uruchomiłem na swojej nowiutkiej Amidze (zaraz po Operation Wolf). Byłem świeżo po przesiadce z 8-bitowego Atari więc grafika, którą zobaczyłem na ekranie dosłownie urywała cyce. Niby wcześniej miałem okazję zachwycić się dwoma screenami z gry wydrukowanymi w jakimś czasopiśmie, ale zobaczyć to w ruchu na własnym komputerze to był czysty obłęd. W tamtym dniu nic nie mogło się równać z taką ilością detali i kolorów. I te iście filmowe wrażenia – pojedynki na miecze, turnieje rycerskie, strzelanie z katapulty i scena z ratowaniem pięknej ( i niegrzecznej) damy z opresji. Miód