Był taki moment, nawet całkiem długi kiedy przeżywałem fascynację bitewniakami. Zbierałem armie do Warhammer Battle, najpierw Krasnoludów, później Bretonię, a na końcu Imperium. Figurki kosztowały majątek więc nie mogłem sobie pozwolić na co bardziej wypasione modele. Z kolei te lepsze dawały konkretne bonusy w bitwach więc nie mając odpowiedniego składu jednostek trudno było myśleć na poważnie o turniejach na konwentach. Osobną sprawą było malowanie postaci, które wymagało pierońskiej precyzji i cierpliwości. Akurat w tym temacie nabrałem sporo wprawy więc figurki prezentowały się zacnie. Gdzieś tam pojawiła się też komputerowa/konsolowa wersja bitewniaka w postaci Shadow of the Hornet Rat. Gra tak trudna, że wyrywałem z głowy resztki włosów podczas n-tej próby przejścia kolejnych plansz. Źle zbalansowana, doprowadzała mnie do szału. Do dziś pamiętam, że ostatnią bitwę próbowałem przejść kilka miesięcy aż w końcu wywaliłem to cholerstwo z dysku i nigdy do niej już nie wróciłem. Do stołowej wersji Warhammera też nie.