W wakacje za dzieciaka obowiązkowym punktem kolonii czy innych wyjazdów było dla mnie odwiedzanie lokalnych barakowozów w których mieściły się ”salony gier”. Przeważnie wrzucałem żetony w paszcze automatów z tytułami w które nie mogłem zagrać w domu. Przy takim Street Fighter 2 robiłem za widza i podpowiadacza jak wykonać dany cios specjalny albo jaki jest trik na pokonanie danej postaci. W końcu SF 2 był dostępny na Amidze więc mogłem w niego bawić ile wlezie zupełnie za darmo. Wprawdzie ta wersja została okrojona w stosunku do automatu – słabsza grafika, powycinane klatki animacji, ograniczone audio. I do tego doszło wachlowanie dyskietkami w stacji przed każdą walką. W końcu bebechy automatu były mocniejsze od Amigi i jakieś kompromisy przy konwersji musiały mieć miejsce. Ale w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Grałem do upadłego, przechodząc turniej każdą postacią po kolei. Do tego miałem joystick Quickshot Maverick który wyglądał jak automatowa gała z przyciskami co tylko zwiększało immersję. A do tego wisienka na torcie czyli tryb na dwóch graczy. Obłęd!