Mad Dog Mcree był pierwszym tytułem z gatunku „interaktywnych filmów” który narobił szumu w branży. Koncepcja deweloperów wyglądała następująco: nakreślamy prosty scenariusz, bierzemy kilku aktorów (marnych), budujemy scenografię i kręcimy sceny ( niektóre w kilku wariantach ). Gracz brał udział w „filmie” poruszając celownikiem na ekranie, a jego zadaniem było strzelać do wrogów w odpowiednim momencie. Wtedy odpalała się scena w której ginie przeciwnik lub gracz jeżeli chybił.
Przy pierwszym spotkaniu z tym tytułem zbierało się szczękę z podłogi. W końcu na ekranie mieliśmy prawdziwych aktorów, a nie wektorowe kukły. Później niestety wiało nudą bo gra była powtarzalna, a najpoważniejszym mankamentem był czas rozgrywki. Przykładowo Mad Doga można było ukończyć w kwadrans, a pomijając scenki przerywnikowe to strzelania było na pięć minut… Oprócz pierwszego razu i zachwytu „O ja pier#% jak kto wygląda !” zapamiętałem dwie anegdoty:
Pierwsza wiąże się z polskimi piratami. Mad Dog był tytułem wydanym oficjalnie tylko na płycie CD. Nie przeszkadzało to niektórym osobom przegrywać grę na giełdach na ponad 60 dyskietek. Polak Potrafi(ł)
Druga jest związana z kumplem który kupił na giełdzie piracką wersję na CD. Chociaż gra była skopiowana w stosunku 1:1 to i tak ze względu na ograniczenia technologiczne raziła kompresją obrazu i słabym dźwiękiem. Kiedy jego ojciec zobaczył pixelozę na ekranie wkurzył się i rzucił coś w stylu „Jezu jaka słaba kopia, trzeba wymienić !”
Ukazały się jeszcze dwie gry z serii „Mad Dog Mcree” z których ostatnia „Last bounty hunter” miała największy budżet i możliwość wyboru kolejności rozgrywania etapów w grze. Niestety czas gry nadal pozostał skandalicznie krótki w związku z czym całą ideę interaktywnych filmów wkrótce później trafił szlag i gatunek upadł na dobre