Najlepszy SS?

Grudzień 1995 roku. Po szkole biegniesz do najbliższego kiosku bo poszła fama, że dowieźli nowy Secret Service i prawdopodobnie jest to najlepszy numer w historii tego pisma. Zaiste może być to prawda! W środku trafiasz na istne zatrzęsienie dobroci. Najpierw pierwszy w polskim magazynach growych cover CD wypchany po brzegi demami, animacjami i screenami z nowych produkcji. Wprawdzie płytkę trzeba sobie zamówić osobno, ale co tam, zrobi się to przy najbliższej okazji.


W pierwszej obowiązkowo czytanej rubryce Kombat Korner nadredaktor Gulash wrzucił fotostory z rozbijaniem głową bryły lodu. Miazga! Do tego recenzja najnowszego Mortal Kombat z numerem trzy plus obszerna lista ciosów. Już wiesz, że jak kuzyni przyjadą na Święta to będzie w co łoić. Na kolejnych stronach potencjalne hity do nagrania na giełdzie: Crusader No Remose, Magic Carpet 2, Space Quest 6. Nadjechała też recenzja Need For Speed, kapitalnych „fotorealistycznych” wyścigów autami, których plakaty wiszą nad twoim łóżkiem. Czy może być piękniej? Tak! Bo kilka stron dalej redakcja wrzuciła opis do genialnej strategii Heroes of Might & Magic. Ocena tylko 70%? Oni jeszcze nie wiedzą jak bardzo się pomylili. W końcu zapowiada się, że ta seria zostanie z nami na lata. A zaraz obok kolejny gruby hit czyli Command & Conquer (albo „Komą’e’kąker jak mawiał Kazimierz Kaczor)> I tu nadchodziła wielka rozterka dla twojego portfela. Czy kupić marnego pirata z powycinanymi pięknymi filmikami, czy dać poświęcić wszystkie oszczędności na wypasiony oryginał, który przyniesie nie tylko pełnię doznań z gry, ale też szacunek wśród kolegów? Jak by nie było wiesz, że te Święta będą spędzone przed ekranem do maksymalnego oporu.