Diablo 2
Odpalone Diablo 2, browar(y), porządny kineskop, głośniki wprawdzie jakieś pierdziawki bez dobrego basu, ale ważne że dzień zrobiony (fot. Eric Berry)
Odpalone Diablo 2, browar(y), porządny kineskop, głośniki wprawdzie jakieś pierdziawki bez dobrego basu, ale ważne że dzień zrobiony (fot. Eric Berry)
Zgodnie z pradawnym zwyczajem przed wyruszeniem w drogę zebraliśmy drużynę. Po czym powędrowaliśmy w odmęty mroków przeszłości w krainę Atariana i innych legendarnych maszyn
Test reinkarnacji klasycznego „Gumiaka”
I kolejna zacna książka do kolekcji. A w zasadzie to księga o komputerowych Role-Playing. Solidne 670 stron o dużych i małych grach z tego gatunku z ostatnich czterech dekad. Nagle okazało się, że są jakieś produkcje które umknęły mi w czasach Amigi albo PC nie mówiąc już o 8-bitach. A przecież grałem w te eRPGi naprawdę sporo. Ustalanie składu drużyny, dobór ekwipunku, wałęsanie się po podziemiach, walki z potworami, opracowywanie taktyk na różne scenariusze co akurat kończyło się typowym podejściem: „karki” z przodu machają toporami, za nimi chuderlawy mag miota zaklęcia ofensywne podczas gdy kleryk biega z bandażami lecząc siniaki. To wszystko było kwintesencją takich gier.
[Czytaj dalej…]Równo 30 lat temu na rynku wylądowało Sony Playstation. Z początku był to dla mnie totalnie egzotyczny sprzęt o którym mówiono, że wciąga nosem PCtowe tytuły pod względem płynności działania i graficznych fajerwerków. A przy okazji ustawia w szeregu gry z salonów arcade. Wiedzę o konsoli czerpałem z magazynów pokroju Secret Service gdzie redaktor Gulash cały podjarany pisał o niej artykuły pełne ochów i achów. Póki nie zobaczyłem konsoli w akcji to żyłem tym co pokazano na screenach. Wyglądało to rzeczywiście fenomenalnie. Po jakimś czasie Sony dotarło na moją giełdę komputerową gdzie na jednym ze stoisk puszczano nowości na dużym telewizorze tak żeby zgormadzeni posiadacze blaszaków mogli popatrzeć sobie jak wygląda nowa generacja elektronicznej rozrywki. Długo chorowałem na własny egzemplarz i wreszcie w lutym 1998 dołączyłem do grona posiadaczy Szaraka. Początkowo rozpędzałem się dość wolno bo miałem do dyspozycji tylko gry z lokalnej wypożyczalni udostępniane na weekend za nie małe pieniądze. Dodatkowo byłem wtedy w klasie maturalnej więc wisiało nade mną widmo nauki, a nie przesiadywania z padem w ręku. Ale od momentu jak wreszcie przerobiłem konsolę i wszedłem w świat „ruskich tłoków” to zabawa nie miała końca. I trwa do dzisiaj choć już na pełnym legalu i z abonamentem na gry, których z braku czasu i tak w większości nie przejdę. Kawał pięknej historii to Playstation
Masz coś na wymianę? Amiga albo PC? Mogę ci dać przegrać Lionheart, rąbanka z gościem wyglądającym jak Conan z grafiką lepsza niż na automatach; wyścigi Jaguar, trochę słabsze (!) niż Lotus, ale da się fajnie pojeździć; albo przygodówkę Curse of Enchantia z taką scenerią, że szczeka opada. Jeszcze mam nowość Task Force, gościu normalnie jaka strategia z okrętami to godzinami się nie oderwiesz. A Wings ci nie pożyczę bo gdzieś zgubiłem pierwsza dyskietkę.
Znowu coś dobrego, papierowego. Kilka dni temu dotarła do mnie zamówiona książka „Zagrajmy w to jeszcze raz” Arkadiusza Kamińskiego, którego możecie kojarzyć (oby!) pod pseudonimem Dark Archon z kanału ARHN. Arek od lat dostarcza wysokiej jakości materiały, szczególnie w kategorii retro, a ostatnio postanowił dorzucić do tego napisaną przez siebie książkę. Tym samym otrzymaliśmy 390 stron powrotu do przeszłości gier video. Lektura jest lekka i przyjemna, autor zabiera nas w podróż przez swoje komputerowo-konsolowe dzieciństwo/dorastanie/dorosłe życie w naszej polskiej rzeczywistości. Spodobał mi się taki styl narracji połączony z historycznymi faktami z kategorii elektronicznej rozrywki. Znajdziemy tu min.: czasy konsoli Rambo, lokalne budy z automatami czyli wozy Drzymały, granie w Węża na Nokii, bicie rekordów w „Małysza” i wieloosobowe potyczki w Quake po LANie. Zatem, jeśli identyfikujecie się z tamtymi czasami, a w szczególności z latami 90-tymi (i w górę) to macie sporą szanse dobrze się bawić zaliczając kolejne strony tej książki. Polecam. Do nabycia w wydawnictwie Alt.pl
[Czytaj dalej…]Siadamy przed telewizorem i oceniamy programy naszej młodości
Dostawa (nie)świeżej prasy. Mam słabość do okładek brytyjskiego, spectrumowego Crasha. Jak nie potwory to komandosi z karabinami albo statki kosmiczne prujące z działek. Zawsze dobrze mi się na to patrzyło. I jest co przeglądać. Wśród zakupionych numerów znalazł się ten świąteczny z grudnia 1988, który liczy sobie 200 stron. Oczywiście część zajmują reklamy i inne bzdety, ale przede wszystkim wydania z końcówek roku obfitowały w recenzje/opisy wielu tłustych hitów. Ponadto wreszcie trafiłem na numer, który był recenzowany w polskim Top Secrecie ponad trzy dekady temu. Tak, że wreszcie mogę porównać artykuł w naszym piśmie z oryginałem. Ponadto uzupełniłem kolekcję Amiga Action o jeden egzemplarz. To było moje ulubione zachodnie pismo, które dostawałem od wielkiego dzwonu. Wówczas jakość wydania, kolorowe screeny i zawartość odstawiały o kilka długości naszego bajtka czy pierwsze numery TSa. W paczce znalazło się jeszcze Amiga Force, którego wcześniej nie przeglądałem więc będzie okazja na spokojnie przekartkować
[Czytaj dalej…]Kilka dni temu na rynku pojawił się reboot starej dobrej przygodówki Little Big Adventure. Mogliście o tym fakcie nie wiedzieć bo premiera gry nie miała odpowiedniej reklamy i zwyczajnie przykrył ją gąszcz innych tytułów codziennie wrzucanych na Steam. Czy powrót na stare śmieci się udał to do końca jeszcze nie wiem ponieważ nie zdążyłem tego ograć. Ale warto mieć grę na radarze. A jeśli o promocji mowa to przypominam starą reklamę drugiej części z czasów kiedy takie fikołki w prasie jeszcze nie wzbudzały kontrowersji.